Z Rabki-Zdroju na Turbacz

Trasa z Rabki-Zdroju na Turbacz to jeden z najpopularniejszych szlaków w Gorcach. Swoją „sławę” zawdzięcza obecności odwiedzanych po drodze schronisk na Maciejowej, Starych Wierchach oraz Turbaczu (znajdującego się już poza zasięgiem tego opisu). Jest to także fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, który dla idących od zachodu jest początkiem przygody powiązanej z odkrywaniem Gorców. Co może wydawać się dziwne, szlak nie prowadzi przez Gorczański Park Narodowy, a jedynie fragmentem jego granicy. Całkowicie na terenie parku znajdziemy się dopiero na szczycie Turbacza.
Tytułem wyjaśnienia dla osób, które dotarły na stronę z zamiarem zaznajomienia się jedynie z odcinkiem Rabka-Zdrój – Turbacz: opis trasy jest częścią relacji z przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego. Jednego dnia miałem przyjemność przejść odcinek z Hali Krupowej na Stare Wierchy, a kolejnego – ze Starych Wierchów na Lubań. Z uwagi na fakt, że opis trasy z Rabki-Zdroju na Turbacz wydaje się sensowniejszy niż ze Starych Wierchów na Lubań, postanowiłem podzielić relacje na kilka fragmentów. Stąd też w obecnym wpisie nocleg na trasie wypada w środku opisu szlaku, na Starych Wierchach. Zapraszam do lektury!
Swą relację rozpoczynam w punkcie miasta, gdzie spora część turystów opuszcza środki komunikacji zbiorowej, czyli na rabczańskim dworcu położonym przy ul. Władysława Orkana. To dobry moment, aby przybliżyć Wam pokrótce historię i zabytki tego uzdrowiska, położonego u północno-zachodnich stoków Gorców.
Rabka-Zdrój to jedno z największych miast położonych na GSB. Liczy sobie ok. 13 tys. mieszkańców. Pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą z dokumentu króla Bolesława Wstydliwego z 1254 r. Wtedy to cystersi ze Szczyrzyca mieli warzyć tu sól z miejscowych źródeł. Tak przynajmniej twierdzi kronikarz Jan Długosz. Pozostałościami po eksploatacji są lokalne nazwy geograficzne: Słone, Zasłone. Uzdrowiskowe walory Rabki-Zdroju po raz pierwszy wspominano w 1721 r., ale dopiero w 1858 r. prof. Józef Dietl na zlecenie właściciela rabczańskich dóbr – Juliana Zubrzyckiego – przeprowadził badania składu solanki. Okazało się, że miejscowe wody należą do jednych z najsilniejszych solanek jodowo-bromowych w Europie. 6 lat później Zubrzycki otworzył w Rabce pijalnię i łazienki. Miejscowość prężnie się rozwijała. (Cieszkowski M. (i in.), Gorce – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III poprawione i aktualizowane, Pruszków, 2020)
Rabka-Zdrój jest znana jako uzdrowisko dziecięce. W 1887 r. z inicjatywy dr Macieja Leona Jakubowskiego otwarto tu pierwszy na ziemiach polskich zakład leczenia dzieci chorych na gruźlicę. W okresie międzywojennym kurort odwiedzało rocznie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a podczas okupacji przywożono do niej w celach wypoczynkowych niemieckie dzieci. Prawa miejskie Rabka-Zdrój otrzymała dopiero w 1953 r. (Cieszkowski M. (i in.), Gorce – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III poprawione i aktualizowane, Pruszków, 2020)
Poza byciem punktem wypadowym do górskich wycieczek miasto proponuje szereg innych atrakcji. Któż z nas nie kojarzy parku rozrywki Rabkoland, na terenie którego znajduje się Muzeum Orderu Uśmiechu? Albo Teatru Lalek „Rabcio”? Oprócz nich w uzdrowisku znajdziemy m.in. Muzeum Górali i Zbójników, a także wspomniane w opisie trasy z Hali Krupowej do Rabki-Zdroju – Muzeum Regionalne im. Władysława Orkana (mieszczące się w zabytkowym kościółku św. Marii Magdaleny). Spośród wszystkich „atrakcji” miasta osobiście polecam Wam jednak spacer po parku zdrojowym, na terenie którego od 2009 r. znajduje się tężnia solankowa. Tuż obok mieści się Pijalnia Wód Mineralnych, która nie przypomina innych tego typu obiektów w polskich uzdrowiskach. Nazwałbym ją po prostu… kawiarnią, w której można zakupić butelki wody mineralnej.

Po posileniu się pierogami spod dworca kolejowego idziemy ulicą Władysława Orkana na wschód. Po lewej stronie zauważamy około 500-letnią sosnę o statusie pomnika przyrody. Trzeba przyznać, że jak na swój gatunek drzewo to wygląda dość dziwnie. Jest bowiem… grube. Po drugiej stronie drogi znajduje się cmentarz, na którym w rodzinnej kaplicy spoczywa twórca rabczańskiego uzdrowiska, Julian Zubrzycki.
Zaraz za nekropolią, po prawej stronie rozciąga się wspomniany przeze mnie wcześniej piękny Park Zdrojowy z tężnią solankową. Szlak biegnie prosto wzdłuż drogi, ja polecam Wam jednak przejść ten jego odcinek przez „zielone płuca” Rabki. Jest to też dobre miejsce na odpoczynek na jednej z parkowych ławek. Tym bardziej, że przed nami długie podejście na główny grzbiet Gorców.

Idąc ulicami Parkową, Nowy Świat, Józefa Dietla i Gorczańską, stopniowo nabieramy wysokości. Asfaltowa droga zwęża się, aby w końcu stać się szutrówką. W tym miejscu opuszczamy Rabkę-Zdrój. Wokół nas rozpościerają się coraz ładniejsze widoki na Kotlinę Rabczańską, Beskid Wyspowy i Gorce. W pogodne dni można stąd podziwiać wyróżniającą się z krajobrazu Babią Górę, a na południu Tatry.

Im wyżej, tym piękniej. Po pewnym czasie przy szlaku zauważamy… no właśnie… trudno w to uwierzyć, ale… tablicę pamiątkową z wierszem poświęconym padłemu koniowi. Może nie jestem bardzo wrażliwy, ale i mi kręci się łezka w oku, gdy widzę tego typu przykłady miłości człowieka do zwierzęcia, które służyło mu (prawdopodobnie) przez całe życie. Gdy pomyślę sobie o koniach pracujących na drodze z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka w Tatrach, jeszcze bardziej doceniam gest sponsora tej tablicy i właściciela konia.

Nadciągają ciemne chmury. Znowu zaczyna padać, ale na szczęście burza jest już mniej intensywna od przedpołudniowej i przechodzi bokiem. Cieszymy się rozległymi widokami i stosunkowo łagodnym podejściem, gdyż za niedługo rozpocznie się nieco mniej przyjemny odcinek wędrówki. Po opadach deszczu, gdy szlak wejdzie w las i zacznie nabierać wysokości, jest tu zazwyczaj sporo błota.

Z lewej strony dołączają czarne znaki z Rabki-Słone. Kilkaset metrów dalej osiągamy wierzchołek Maciejowej, za którym wychodzimy na widokową polanę Przysłop z ulokowanym na niej schroniskiem, a będąc bardziej precyzyjnym – Bacówką na Maciejowej.

To najmłodsze z gorczańskich schronisk, zbudowane w 1977 r. Warto tu na chwilę przysiąść, aby coś zjeść i wypić, jednocześnie upajając się okoliczną panoramą. Szczególnie efektownie spod bacówki prezentuje się Rabka-Zdrój, Luboń Wielki i kilka pozostałych szczytów Beskidu Wyspowego. W oddali można wypatrzeć Babią Górę, a zza jednego z gorczańskich grzbietów wyłania się pasmo Tatr.
Rozpoczyna się najmniej przyjemny odcinek szlaku z Rabki-Zdrój na Turbacz. Przez najbliższe kilkadziesiąt minut będziemy podążać przez las bez żadnych widoków, po wątpliwej jakości drodze. Dodatkowo czekają nas dwa dość strome podejścia. Pierwsze z nich zaczyna się zaraz za Bacówką na Maciejowej, drugie – tuż przed schroniskiem na Starych Wierchach, zaraz za niewielką polaną na przełęczy Pośrednie.

Zmęczeni, mokrzy i styrani docieramy w końcu na Stare Wierchy. Trwa długi weekend. Jest tak dużo ludzi, że obsługa twierdzi, że nie ma miejsca na nocleg nawet „na glebie”. Nie mamy jednak siły na dalszą wędrówkę w stronę Turbacza. To byłoby dla nas już za dużo. W końcu przeszliśmy dziś już ponad 30 km! Na wszelki wypadek rezerwujemy sobie stoły na zewnątrz budynku. Chronimy się przed deszczem pod daszkiem. Na szczęście niedługo kończy się ta niesprzyjająca pogoda i mamy okazję się ogarnąć. Bierzemy upragniony prysznic i zostawiamy rzeczy do wysuszenia przy grzejniku. Po około dwóch godzinach od dotarcia do schroniska okazuje się, że miejsca „na glebie” jednak się znajdą. Hurraaa!
Po kolacji układamy się do snu i śpimy w ciepłym schronisku… na zimnej podłodze. Jakiż ja byłem głupi, aby nie wziąć ze sobą czegokolwiek, żeby choć trochę oddzielić się od podłoża! Cóż… za błędy się płaci. W tym przypadku prawie nieprzespaną nocą, bowiem nocleg na podłodze bez karimaty, której nie taszczyłem nomen omen z wygody, trudno określić jako przyjemny. W zaśnięciu nie pomaga też pijane i głośne towarzystwo, które za nic ma śpiących „na glebie” turystów, racząc się w schroniskowej jadalni mocniejszymi trunkami już w godzinach ciszy nocnej. Cóż… długi weekend. Dodatkowo po całym dniu zaczyna mnie niepokoić ból mięśni przy goleniu prawej nogi. Mam nadzieję, że przez noc ból ustąpi, gdyż nie mogę całkowicie wyprostować nogi, a i chodzenie sprawia trudności.
Poranek budzi nas słoneczną pogodą. Sprawdzam buty – mokre, wszystko inne poza ręcznikiem – mokre. Szlag mnie chyba trafi. Na szczęście noga już nie boli i będzie można spokojnie iść. Projekt GSB uratowany!
Zanim jednak pójdziemy dalej, należy się Wam garść informacji o Schronisku na Starych Wierchach. Pierwsza karczma powstała w tym miejscu jeszcze przed rozbiorami. Swój okres prosperity zawdzięcza przebiegającemu tędy traktowi ze Szczyrzyca do Nowego Targu, zwanemu Drogą Królewską, na którym pobierano myto. Pierwsze schronisko na Starych Wierchach zbudowano w latach 30 XX w. Nie przetrwało okresu II wojny światowej (zostało spalone przez Niemców). Obecny budynek powstał w latach 1972-74 i od tego czasu gości i karmi przybywających tu licznie turystów. (Cieszkowski M. (i in.), Gorce – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III poprawione i aktualizowane, Pruszków, 2020)
Na Starych Wierchach szlak skręca o 90 stopni. Będę teraz zmierzał na wschód wzdłuż granicy Gorczańskiego Parku Narodowego. Będzie mi ona towarzyszyła prawie pod sam Turbacz. Mogłoby się wydawać, że skoro schronisko jest położone wyżej niż to na Maciejowej, widoki będą stąd bardziej okazałe. Tak jednak nie jest. Wypatrzycie stąd co prawda Babią Górę i Tatry, ale nie jest to aż tak piękna panorama jak spod wspomnianej bacówki.
Tak, dobrze przeczytaliście – „będę zmierzał”, a nie „będziemy”, gdyż w schronisku rozdzielamy się z kolegami. Na jak długo? Spokojnie, doczekacie się odpowiedzi. 🙂 Szczecinianie wychodzą 10 minut wcześniej ode mnie i chyba pędzą, bo ich ani widu, ani słychu.

Idę sobie żwawym tempem, ale znośnym, bo idzie mi się całkiem dobrze. Nie narzekam. Po wczorajszym dniu obawiam się tylko burzowej pogody, ale na szczęście cały dzień wytrzymuje bez deszczu. Jest upalnie, co odczuwam szczególnie na nosie i częściowo na rękach. Ciekawe jak będzie jutro. Na dodatek buty same się wysuszyły, bo zakładając je rano, były kompletnie mokre. Reszta rzeczy również nie grzeszyła suchością. Na szczęście duża część z nich zdążyła wyschnąć i jest ok. Noga już prawie nie boli, choć dokuczają mi obtarcia palców u prawej nogi. Nie jest to jednak ból, którego nie byłbym w stanie znieść.

Odcinek szlaku ze Starych Wierchów na Obidowiec jest dość monotonny, aczkolwiek droga, która nim prowadzi, jest bardziej przyjazna piechurom niż wcześniejszy fragment trasy. Szlak prowadzi przez las, a jedyna polana, która się na nim pojawia, nosi nazwę Pudziska. Jeśli chodzi o podejścia, to można wyróżnić dwa: pierwsze – zaraz za Starymi Wierchami na Groniki, a drugie – pod sam wierzchołek Obidowca. Pomiędzy nimi droga prowadzi mniej więcej po płaskim terenie.
Sam Obidowiec jest zalesionym szczytem. Nie liczcie więc na rozległe panoramy – nic takiego na Was tu nie czeka. Zaraz za jego kulminacją z lewej strony dochodzi szlak zielony z Koninek. Można nim dojść do Obserwatorium Astronomicznego na Suhorze.

Za Obidowcem szlak wiedzie przyjemnym, wypłaszczonym grzbietem. W zimie pełno tu narciarzy, dla których ten odcinek trasy jest wprost wymarzony. Co jakiś czas odsłaniają się widoki na Tatry i Beskid Wyspowy. Będąc uważnym, przy drodze można wypatrzeć pomnik w formie fragmentu śmigła samolotu. Został on tu umieszczony na pamiątkę katastrofy lotniczej, jaka miała miejsce w jego pobliżu w 1973 r.

Podejście zaczynam czuć w nogach dopiero przed wierzchołkiem Rozdziela. Drzewostan staje się coraz bardziej przerzedzony, choć z każdym rokiem następuje w tym zakresie stopniowa poprawa. Wiatrołomy są skutkiem huraganowych wiatrów, które w 2004 roku zniszczyły wielkie połacie lasu w masywie Turbacza. Szkody poczynione przez żywioł obejmowały swoim zasięgiem nie tylko Gorce, ale i spory obszar Beskidów.

Wszystko ma swoje plusy i minusy. Dzięki ubytkom w drzewostanie można coś ze szlaku zobaczyć, choć stojące kikuty obumarłych świerków ograniczają możliwości wykonania fotografii szerokiej panoramy.

Za Rozdzielem czeka mnie krótki fragment przyjemnego spaceru po płaskim terenie, po którym rozpoczynam właściwe podejście na Turbacz. Mimo gęstniejących poziomic nie odczuwam zmęczenia. Być może powodem takiego stanu rzeczy są wspomniane wcześniej wiatrołomy, które sprawiają, że ma się wrażenie, że koniec wspinaczki jest tuż tuż.
No i jest! W końcu staję na wierzchołku Turbacza, najwyższego wzniesienia Gorców o wysokości 1310 m n.p.m. Szczyt należy do Korony Gór Polski, a pieczątkę dokumentującą jego zdobycie można znaleźć m.in. w Schronisku na Turbaczu. Ze szczytu dzieli mnie od niego ok. 10 minut łagodnego zejścia.

Jeszcze na początku XX w. góra leżała poza obszarem Gorczańskiego Parku Narodowego. W 2009 roku park wykupił prywatne działki w szczytowych partiach Turbacza, dzięki czemu wierzchołek leży już w obrębie GPN. (Cieszkowski M. (i in.), Gorce – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III poprawione i aktualizowane, Pruszków, 2020)
Czy z Turbacza można podziwiać widoki? I tak, i nie, a dokładniej rzecz ujmując… nie takie, na jakie zapewne liczyliście. Owszem, widać stąd Beskid Wyspowy, a także, jeśli pogoda na to pozwala, Babią Górę wraz z łańcuchem Tatr. Drzewa, które porastają szczyt, nie pozwalają jednak cieszyć się piękną dookólną panoramą, jak ma to miejsce choćby w przypadku Diablaka.
Na Turbaczu znajdują się: kamienny obelisk oraz krzyż. Informacje krajoznawcze zapewnia tablica Gorczańskiego Parku Narodowego, stojąca się obok jednej z kilku ławeczek, na których można tu odpocząć. Korzystam z tego ochoczo. Jest to pierwsze miejsce od czasu mojego wyjścia ze schroniska na Starych Wierchach, gdzie pozwalam sobie na taki komfort.
Po kilkunastu minutach relaksu i krótkiej sesji zdjęciowej ruszam dalej w kierunku pobliskiego Schroniska Na Turbaczu. Ale o tym przeczytacie już w kolejnym wpisie: Turbacz – Kiczora – Przełęcz Knurowska. 🙂
[…] Szlak skręca w ulicę Orkana i prowadzi do centrum uzdrowiska, przekraczając tory w pobliżu stacji kolejowej. Tu postanawiamy się posilić, gdyż kiszki grają nam marsza. Musimy mieć siłę, aby dotrzeć do naszego dzisiejszego miejsca docelowego – schroniska na Starych Wierchach. O tym już jednak przeczytacie we wpisie: Z Rabki-Zdroju na Turbacz. […]