Głuchaczki – Babia Góra – Przełęcz Krowiarki – Hala Krupowa
Trasa, którą dzisiaj dla Was opiszę, jest do przejścia praktycznie tylko dla osób podążających Głównym Szlakiem Beskidzkim, bądź jego odcinkiem. Dojazd do bazy namiotowej na Głuchaczkach lub nawet w jej okolice jest bowiem niemożliwy, a przynajmniej bardzo utrudniony. I nie mam na myśli komunikacji publicznej (bo do najbliższego przystanku jest kilka kilometrów), tylko zwykły samochód. Poza tym ciężko z tego miejsca zaplanować rozsądną pętlę do przejścia. Można oczywiście wybrać się na Babią Górę i z powrotem, ale do szczytu Diablaka jest stąd na tyle daleko, że niespecjalnie ma to sens, przynajmniej dla mnie.
Noc w namiocie bazowym była bardzo chłodna, no ale nie ma się co dziwić, bo niebo było bezchmurne. Po śniadaniu przed bazą wyruszamy o 7 w dalszą drogę w stronę Babiej Góry. Pogoda jest nienajgorsza, choć na niebie pojawia się coraz więcej chmur.
Pierwszy odcinek trasy to podejście przez las na Górne Głuchaczki, skąd żółtym szlakiem można przejść na słowacką stronę do doliny Półgórzanki. Chcąc jednak trzymać się GSB, podążam dalej na północ, w kierunku Mędralowej Zachodniej. Spomiędzy drzew można stąd dostrzec szczyty Beskidów, ale nie jest to wybitnie widokowe miejsce.
Szlak zmienia tutaj kierunek swojego przebiegu, podobnie jak granica państwowa. Zamiast na północ zmierzam teraz na wschód – tam musi być jakaś cywilizacja! Półtorej kilometra dalej osiągam wierzchołek Mędralowej. Po jej północnej, polskiej stronie, znajduje się rozległa hala. Podziwiam z niej widoki na nieodległy Jałowiec – jedyny szczyt, który wyróżnia się z panoramy. Przy dobrej widoczności widać stąd jeszcze Beskid Mały oraz fragmenty Beskidu Śląskiego i Makowskiego.
Hala Mędralowa swoją nazwę zawdzięcza nazwisku Mędrala, które do dzisiaj jest popularne w okolicznych miejscowościach. Aż do lat 90 XX w. na hali prowadzono intensywny wypas owiec, po którym pamiątką jest szałas pasterski. Jako jedyny zachował się do naszych czasów dzięki staraniom Studenckiego Koła Przewodników Górskich „Harnasie” z Gliwic, którzy go wyremontowali. Dziś można w nim awaryjnie przenocować, choć bez śpiworów naturalnie się nie obejdzie. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Koledzy ze Szczecina prą dalej, więc nie spędzamy na polanie zbyt wiele czasu. Po kilkuset metrach docieramy do miejsca, które od wieków „pełniło funkcję” trójstyku granic. Do 1564 r. spotykały się tu granice Polski, ziem śląskich i Węgier; podczas II wojny światowej: III Rzeszy Niemieckiej, państwa słowackiego ks. Tiso oraz Generalnego Gubernatorstwa. Dziś jest to granica województw małopolskiego i śląskiego oraz państwowa polsko-słowacka. Jest to zarazem najdalej na północ wysunięty punkt Słowacji. Kto by pomyślał, że tak niepozorne miejsce może skrywać w sobie tyle historycznych informacji? (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Granica państwowa skręca na południe. Zmierzamy w dół, początkowo stromo, w kierunku Przełęczy Jałowieckiej Północnej. Spomiędzy drzew coraz lepiej widoczny jest masyw Babiej Góry. Z przełęczy, jak to zazwyczaj bywa, czeka nas krótkie podejście na Jałowcowy Garb, a następnie nieco dłuższe na Żywieckie Rozstaje. Po drodze można odpocząć i posilić się w leśnej wiacie turystycznej. Na Żywieckich Rozstajach przychodzi nam po raz kolejny pożegnać się z granicą polsko-słowacką. Szlak czerwony odbija na wschód, schodząc z głównego grzbietu, który prowadzi na Cyl – Małą Babią Górę.
Wchodzimy na obszar Babiogórskiego Parku Narodowego. Mijamy Halę Czarnego i kolejne ławeczki, na których można odpocząć. Miejsce niestety w niczym nie przypomina już polany z rozległymi widokami, jakie dawniej się z niej roztaczały. Od zakończenia wypasu owiec (w latach 60 XX w.) minęło już sporo czasu i z pewnością jest to jeden z powodów obecnego stanu rzeczy. Nazwa hali pochodzi od nazwiska baców, którzy tu gospodarowali – Czarny. Miejscowa legenda mówi, że zbójnicy napadli tu kiedyś na szałas i uwarzyli bacę w żentycy. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Prawie pozioma ścieżka doprowadza nas do Fickowych Rozstajów. Stąd będziemy przemieszczać się wąską ścieżką, co jakiś czas przekraczając niewielkie górskie potoki. Po drodze zwracamy uwagę na osuwisko zwane Zerwą Cylową, które kilkukrotnie uaktywniało się w XX w. (ostatni raz w 2000 roku). Przez kilka lat z tego właśnie powodu odcinek szlaku między Fickowymi Rozstajami a schroniskiem na Markowych Szczawinach był zamknięty dla ruchu turystycznego.
Ścieżka, którą podążamy, ma swoją własną nazwę. To Górny Płaj. Została zbudowana w 1883 roku przez zarząd dóbr żywieckich Habsburgów dla ułatwienia „pracy” myśliwym. Biegnie od Fickowych Rozstajów aż po przełęcz Krowiarki. Jej niewątpliwą zaletą są małe przewyższenia do pokonania, przez co spacer nią jest czystą przyjemnością. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Stopniowo nabieramy wysokości. W prześwicie lasu zauważamy budynek. Dotarliśmy do schroniska na Markowych Szczawinach. Zainteresowanych historią budynku oraz szlakiem na Babią Górę przez słynną Perć Akademików odsyłam do mojego innego wpisu: Babia Góra z Zawoi Markowej, w którym opisałem właśnie ten wariant trasy na wierzchołek Królowej Beskidów. Zobaczycie tam również jak wyglądało stare schronisko. Na zdjęciu obok widać jak prezentuje się obecnie.
W „hotelu” na Markowych Szczawinach spożywamy obiad, a po nim, nie tracąc czasu, ruszamy na szczyt! Przed nami długie i strome (rzekłbym, że nawet mordercze) podejście na przełęcz Brona. Nie ma na nim co prawda sztucznych ułatwień, jak na wspomnianej wcześniej Perci Akademików, lecz nie oznacza to wcale, że będzie łatwo. Cóż… Babia – jak to Babia, trochę męcząca, ale już szósty raz na nią wchodzę, więc idzie się przyzwyczaić.
Im wyżej, tym mocniej wieje wiatr, choć nie jest on najsilniejszy, z jakim przyszło mi się zmierzyć na Królowej Beskidów. Jego moc na poważnie zaczynamy odczuwać od przełęczy Brona, na którą docieramy po kilkudziesięciominutowym podejściu po kamiennych schodkach. Oj czujemy zmęczenie, czujemy.
Przełęcz Brona to wyraźne obniżenie pomiędzy szczytami Babiej Góry i Cyla, czyli… Małej Babiej Góry. To idealne miejsce na odpoczynek przed właściwym podejściem na Diablak. Rozciąga się z niego piękna panorama na północ i zbocza Królowej Beskidów. Widać stąd jak na dłoni Perć Akademików, czyli najkrótszy szlak dojściowy na Babią Górę ze schroniska na Markowych Szczawinach.
Ruszamy dalej. Przez pierwszy fragment trasy towarzyszą nam jeszcze resztki górnoreglowego lasu. Coraz częściej pojawia się kosodrzewina, aż w końcu ostatnie drzewa iglaste znikają. Przed nami krótkie, choć dość strome podejście do miejsca zwanego Kościółki. Uwaga! W zimie bez raczków lub kijków możecie mieć problemy z przejściem tego fragmentu szlaku. Nie pozostanie Wam wtedy nic innego jak… trzymanie się kosodrzewiny. Z uwagi na duży ruch turystyczny na Babiej Górze, podłoże jest bowiem często wyślizgane i niebezpieczne.
Za Kościółkami szlak staje się bardziej „przyjazny”. Stromizna maleje, a obraz coraz bliższego wierzchołka Babiej Góry działa pozytywnie na psychikę. Krajobraz staje się skalisty. Kosodrzewinę zastępuje piętro alpejskie. Towarzyszą nam tyczki ustawione tu po to, aby pomagać turystom w odnalezieniu szlaku podczas zimowych zamieci bądź mgieł. Będą nam towarzyszyć aż do szczytu oraz na fragmencie zejścia w kierunku Sokolicy.
Dochodzimy do miejsca tuż pod szczytem, zwanego Tablicami Zejsznera. To wielkie piaskowcowe tablice nazwane tak na cześć geologa, geografa i etnografa Ludwika Zejsznera. W 1830 r. odbył on naukową wycieczkę na Babią Górę i opisał wspomniane głazy. Wśród płyt skalnych znajdowała się kiedyś tablica, która miała upamiętniać rzekome zdobycie wierzchołka przez Włodzimierza Lenina w 1912 r. Umieszczono ją w 1967 r., ale na szczęście, po licznych próbach destrukcji, w końcu została unicestwiona. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
No i jest! Babia Góra! Królowa Beskidów, najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego należący do Korony Gór Polski, najwyższy szczyt Polski poza Tatrami i najwyższy szczyt na trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego liczący sobie 1725 m n.p.m. Idealne miejsce na wschody i zachody słońca oraz podziwianie dookólnej panoramy polskich i słowackich gór, która obejmuje takie pasma jak: Beskid Śląski, Mały, Żywiecki, Makowski, Wyspowy, Gorce, Tatry, Niżne Tatry, Wielką i Małą Fatrę, Góry Choczańskie oraz Magurę Orawską. Na południu zwraca uwagę potężna tafla Jeziora Orawskiego.
Poza walorami widokowymi Babia Góra to także ciekawe miejsce z krajoznawczego punktu widzenia. Na szczycie znajdują się:
- figurka Matki Bożej Królowej Babiej Góry umieszczona tu jako wotum za ocalenie papieża Jana Pawła II z zamachu na jego życie na Placu św. Piotra w Rzymie
- obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II na pamiątkę jego pielgrzymek na Słowację
- pamiątkowa płyta, umieszczona na cześć wyjścia na szczyt arcyksięcia Józefa Habsburga
Z Babią Górą związanych jest też kilka legend. Według pierwszej z nich ma być ona kupą śmieci wysypanych przed chałupę przez babę – olbrzymkę. Według innej miały się tu zlatywać czarownice na sabaty. Kolejne podanie mówi, że na szczycie znajdował się onegdaj warowny zamek, który wzniósł jeden z pierwszych władców Polski. To oczywiście przykłady. Legend o Matce Niepogód, jak zwana jest też Babia Góra, jest więcej. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Na szczycie spędzamy kilkanaście minut i ruszamy dalej w drogę, po chwili rozdzielając się. Schodzenie z „Babiej” do najprzyjemniejszych nie należy, szczególnie za Sokolicą. Poza tym oszczędzam kolana, bo jeszcze trochę dni do końca zostało i chcę je przejść bez bólu. Opis odcinka z Babiej Góry na Sokolicę został przeze mnie opisany we wspomnianym wcześniej wpisie „Babia Góra z Zawoi Markowej”. Nie chciałbym się powielać, dlatego znajdziecie tam również więcej zdjęć ze szczytu oraz zejścia wraz z jego opisem. Może natchnie to Was do zaplanowania następnej wycieczki na Diablak? Kto wie… 😉
Schodząc z wierzchołka mijam kolejno kulminacje Gówniaka i Kępy (ostatnia położona już w piętrze kosodrzewiny). Powoli zaczyna się chmurzyć i kropić – wyciągam pelerynę, ale okazuje się, że niepotrzebnie, bo zaraz przestaje. Żegnam kosówkę, wchodząc w las. Po kilkunastu minutach dochodzę do platformy widokowej na Sokolicy. To miejsce to swego rodzaju „nagroda” dla osób wędrujących w przeciwnym kierunku od strony przełęczy Krowiarki. Nagroda za męczące podejście, o którym za chwilę.
Z uwagi na niepewną pogodą nie odpoczywam na Sokolicy, lecz mknę szybko w stronę Krowiarek. No może… nie tak szybko, gdyż zejście na przełęcz należy do tych z gatunku „zabójcze dla kolan”. Prowadzi przez piękny, iglasty las po niewygodnych schodkach, które zostały zaprojektowane w ten sposób, aby zachęcić ludzi do ich omijania. Co jakiś czas stąpam po słupach granicznych z okresu II wojny światowej, gdy szlakiem przebiegała granica Generalnego Gubernatorstwa i zależnej od III Rzeszy Republiki Słowackiej. Niestety pokonanie prawie 400 m przewyższeń z ciężkim plecakiem nie należy do przyjemności. To ten odcinek, gdzie ciężko stwierdzić, czy lepiej nim wchodzić czy schodzić. W końcu jednak docieram do przełęczy. Kolana są mi wdzięczne za krótki postój.
Krowiarki są najwyższą dostępną komunikacyjnie przełęczą w polskich Beskidach (1012 m n.p.m.). Jej nazwa pochodzi od krowiarek, czyli pasterek zajmujących się wypasem bydła. Spotykam tu moich znajomych, którzy właśnie kończą przerwę i idą dalej. Ja chwilę odpoczywam, bo zejście zmęczyło mnie prawie tak samo jak podejście na Diablak. Rozglądam się wkoło. Odnajduję tu ciekawe pamiątki historyczne.
Pierwszą z nich jest symboliczny grób Zenona Klemensiewicza, światowej sławy językoznawcy. Zginął on w katastrofie lotniczej na Policy w 1969 r. Druga, drewniana tablica, przypomina o ostatniej wędrówce górskiej Karola Wojtyły przed wstąpieniem na tron Stolicy Piotrowej. Było to we wrześniu 1978 r.
Na przełęczy Krowiarki znajduje się także parking dla samochodów osobowych. Cena za postój dzienny wynosi 20 zł. Nieco poniżej, w kierunku Zubrzycy Górnej, zorganizowano drugie miejsce postojowe (w tej samej cenie). Mimo tego, w weekendy i wakacje już w godzinach porannych mogą być problemy z zaparkowaniem samochodu. Ważna rada: nie polecam parkować samochodu na poboczu przy głównej drodze, gdzie obowiązuje zakaz parkowania. Policja bywa tu częstym gościem i ochoczo korzysta z okazji karania kierowców mandatami pozostawionymi za szybą. Jeśli więc chcecie wspominać jak pięknie było na górskiej wędrówce zamiast denerwować się nagłym odpływem gotówki, przyjedźcie tu wcześniej.
Na trasie w kierunku Hali Śmietanowej jeszcze trochę kropi, choć niewiele. Idzie się sympatycznie, nie za stromo, jednostajnie pod górę. Jest to na pewno przyjemniejsze wejście niż z przełęczy Krowiarki na Sokolicę. W dalszym ciągu co jakiś czas towarzyszą mi granitowe słupki graniczne z okresu II wojny światowej. Po około kilometrowym podejściu osiągam wierzchołek Syhlca. Szczyt jest zalesiony i nic z niego nie widać, podobnie jak przez większość trasy na Cyl Hali Śmietanowej.
Z Syhlca dość stroma ścieżka sprowadza na przełączkę, za którą po lewej stronie mijam wierzchołek Główniaka. Idę monotonnie przez las, stopniowo nabierając wysokości. Po około półtoragodzinnym spacerze z przełęczy Krowiarki osiągam w końcu szczyt Kiczorki, zwanej Cylem Hali Śmietanowej.
Pogoda staje się coraz łaskawsza, dzięki czemu ze szczytu mogę podziwiać Babią Górę, na której jeszcze nie tak dawno byłem. Przy jeszcze lepszej widoczności można stąd dostrzec inne szczyty Beskidu Żywieckiego, a nawet Śląskiego. Chwilę odpoczywam, a następnie rozpoczynam krótkie zejście na niewielką przełączkę, za którą czeka mnie długie, choć całkiem znośne podejście na Policę. Trasa prowadzi przez las iglasty, w końcowym odcinku wyraźnie zniszczony. Gdy po lewej stronie zauważam fragment aluminiowego statecznika samolotu, już wiem, że dotarłem prawie na szczyt.
Pomnik ten jest wspomnieniem po tragicznym wydarzeniu z 2 kwietnia 1969 r. To właśnie tego dnia samolot An-24 PLL LOT odbywający lot z Warszawy do Krakowa rozbił się na północnych zboczach Policy. Zginęły wszystkie osoby znajdujące się na pokładzie – 53. Ich nazwiska zostały umieszczone na obelisku. Wśród ofiar był wspomniany wcześniej prof. Zenon Klemensiewicz, którego imieniem, trzy lata po katastrofie, nazwano rezerwat przyrody utworzony w partiach szczytowych pasma. Jedna z hipotez jako przyczynę katastrofy wysuwa uprowadzenie samolotu oraz złe warunki pogodowe, które uniemożliwiły przelot przez przełęcz Krowiarki. Prawdopodobnie samolot leciał tak nisko, aby uniknąć wykrycia przez radary. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Od wierzchołka Policy liczącego 1369 m n.p.m. dzieli mnie zaledwie kilkadziesiąt metrów. Widoki ze szczytu nie są oszałamiające i obejmują głównie Tatry oraz majestatyczną Babią Górę. A i tak, żeby je zobaczyć w pełnej krasie, trzeba się nieźle nagimnastykować. W podziwianiu i fotografowaniu widoków przeszkadzają bowiem pojedyncze drzewa, których jest tu całkiem sporo. Można co prawda zejść nieco poniżej szczytu na południe, niebieskim szlakiem w stronę Czyrńca, ale i tak nie spodziewajcie się fajerwerków.
Z tego też względu nie spędzam na szczycie dużo czasu. Rozpoczynam zejście w kierunku wschodnim. Do schroniska na Hali Krupowej już coraz bliżej. Z prześwitów między drzewami pojawiają się widoki na Beskid Wyspowy, Makowski i Gorce. Z czasem las zaczyna gęstnieć i mrocznieć. To lubię. Ten klimat iglastego, ciemnego lasu to coś, co uwielbiam w górskich spacerach (oczywiście poza widokowymi polanami).
Przyjemne zejście sprowadza mnie na polanę pod Jasną Górą. To wspaniałe miejsce widokowe. Za plecami podziwiam dopiero co zdobytą Policę, przed sobą Okrąglicę z masztem telekomunikacyjnym. Między nimi roztacza się panorama Beskidów: Śląskiego, Małego i Makowskiego. W oddali, gdy widoczność na to pozwoli, można zobaczyć nawet zabudowania Krakowa. Po drugiej stronie rozpościera się piękna panorama Tatr. Spędzam tak chwilkę na wierzchołku i oddaję się kontemplacji.
Następnie rozpoczynam zejście na Halę Krupową. No właśnie – czy aby na pewno na Halę Krupową? Prawdziwa polana o tej nazwie znajduje się kilkaset metrów stąd na południowy wschód, przy zielonym szlaku do Sidziny. Ta nazwa jednak tak bardzo przylgnęła do tego miejsca, że pozwolicie, abym i ja się nią posługiwał.
Z węzła szlaków na Hali Krupowej (a dokładniej rzecz ujmując, na Kucałowej Przełęczy) kieruję się 200 m szlakiem czarnym do widocznego stąd schroniska PTTK. Jego próg przekraczam po godzinie 18. Moi znajomi już są w jadalni po kolacji, ale wciąż czekają na przydział pokoju, bo dziś piątek i zaczyna się dłuuugi weekend. Jest ponoć jakaś grupa z rezerwacją i okazuje się, że to dzieci… Nie wiemy, czy dostaniemy pokój czy glebę, ale na szczęście udaje się znaleźć miejsce w 10 osobowej sypialni. Możemy się w niej spokojnie zainstalować. Potem dowiadujemy się, że do pokoju dojdzie jeszcze kilka osób… po północy.
Hala Krupowa, na której znajduje się schronisko, jeszcze do lat 80 XX w. była miejscem wypasu owiec. Stały tu wówczas pasterskie szałasy. Obecnie na polanie próbuje się na nowo wprowadzać tradycję wypasu. Aby to ułatwić, opodal schroniska zbudowano niewielką bacówkę. Historia samego schroniska sięga 1935 r. Niestety obiekt nie przetrwał długo w pierwotnej wersji. W 1944 r. został spalony przez Niemców. Odbudowano go w 1955 r. i do dzisiaj służy turystom, będąc popularnym miejscem wycieczek. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Po całym dniu wędrówki pora na podsumowania – stan ciała i ducha jest ogólnie dobry, schudnąć nie było z czego i jeszcze stoję. 🙂 Odcisków brak, za to są obtarcia obojczyka, bioder i palców stóp prawej nogi. Jestem jednak w stanie spokojnie iść. Jakie plany na jutro? Dojść do podnóża Gorców!
Zapraszam na dalszy ciąg opisu przejścia czerwonym szlakiem: Hala Krupowa – Rabka-Zdrój
[…] Zapraszam na dalszy ciąg opisu przejścia czerwonym szlakiem: Głuchaczki – Babia Góra – Hala Krupowa […]