Rysianka – Hala Miziowa – Głuchaczki
Z Rysianki kieruję się wyraźną ścieżką na południe, za czerwonymi znakami Głównego Szlaku Beskidzkiego. W tym miejscu należy być czujnym, gdyż zagęszczenie dróg na tym fragmencie szlaku jest na tyle duże, że łatwo o pomyłkę. Tym bardziej, że ścieżka stopniowo zakręca i zamiast na południe, po chwili prowadzi już na wschód.
Wchodzę w las, pozostawiając piękne widoki na południe za sobą. Po krótkim odcinku płaskiego fragmentu, droga zaczyna stopniowo nabierać wysokości. Rozpoczyna się krótkie, lecz nieco męczące podejście na Trzy Kopce. Tu spotykam słupek wyznaczający granicę polsko-słowacką. Z niewielkimi przerwami będą mi one towarzyszyć aż do szczytu Babiej Góry.
Odcinek szlaku z Trzech Kopców do Hali Cudzichowej jest monotonny. Prowadzi przez górnoreglowy las. Na początku jest płasko. Następnie rozpoczyna się kolejne, już dłuższe i bardziej strome podejście na wierzchołek Palenicy. Góra dół, góra dół – tak najkrócej można określić ten fragment GSB.
Kolejne zejście przerywa tę nudę. Przede mną pojawia się urokliwa Hala Cudzichowa oraz wyłaniające się zza lasu Pilsko. To dobre miejsce na krótki odpoczynek. Tym bardziej, że zanim dotrę na Halę Miziową czeka mnie… jeszcze jedno podejście na Munczolik. Odpoczywam na trawce, choć na polanie znajduje się także zaniedbana chata pasterska, w której przy odrobinie szczęścia można znaleźć schronienie. Obok niej biegnie wyraźna ścieżka, którą można skrócić sobie drogę do Sopotni Wielkiej.
Wiedząc, że widoki z nieodległej już Hali Miziowej są jeszcze bardziej okazałe, chyżo ruszam w dalszą wędrówkę.
Za Munczolikiem szlak wiedzie już przyjemnie po płaskim terenie, aby po pewnym czasie rozpocząć zejście na Halę Miziową, na której znajduje się schr… – nie, to złe określenie – hotel będzie właściwsze. Na pewien czas zostawiam w tym miejscu granicę państwową.
Nawet nie wchodzę do środka hotelu, tylko znowu opalam się i posilam, upajając się jednocześnie widokiem na Babią Górę i wzniesienia Beskidu Małego. Bardziej rozległe widoki rozpościerają się z górującego nad Halą Miziową Pilska, ale tym razem nie mam w planach wejścia na szczyt, tym bardziej z ciężkim plecakiem. Ponadto jestem już dość zmęczony, a przede mną jeszcze spory odcinek trasy na Głuchaczki. Krótki opis historii schroniska na Hali Miziowej, wejścia na Pilsko wraz z opisem panoramy z wierzchołka oraz niewielką galerią zdjęć możecie znaleźć we wpisie Pilsko z Korbielowa. Wspomnę jedynie, że obiekt nie jest nowy, gdyż w swojej obecnej formie powstał dopiero w 2003 r.
Te widoki mógłbym podziwiać jeszcze długo, ale czas nagli. Ruszam więc w dalszą wędrówkę. Zejście z Hali Miziowej na Przełęcz Glinne jest męczące. Generalnie wolę i tak schodzić niż wychodzić, ale nie tak stromo. Z moimi kolanami czuję się na takich zejściach jak staruszek. Ruch na szlaku jest mniejszy niż wczoraj, ale to pewnie wynika z nieco większej popularności Baraniej Góry od tego konkretnego szlaku na Pilsko. Jutro mam w planach Babią Górę, więc porównanie będzie jeszcze lepsze.
W połowie drogi na Przełęcz Glinne ponownie spotykam słupki graniczne. Dołączają do nich również niebieskie znaki słowackiego szlaku. Zanim docieram do przełęczy spotykam słowackich drwali i wydrążone przez nich fantazyjne formy w kikutach po drzewach.
Na przełęczy Glinne robię sobie przerwę na szybki, „zdrowy” obiadek w postaci zupki wyprodukowanej za Uralem. Przebiega tędy droga z Żywca do Namiestowa, a jeszcze kilkanaście lat temu w tym miejscu funkcjonowało przejście graniczne. Przypominają o tym budynki straży granicznej.
Od 1865 r. przez przełęcz Glinne prowadziła tzw. Droga Miedziowa. Swoją „metaliczną” nazwę trakt ten zawdzięczał transportowi miedzi z węgierskich kopalni rodu Thurzonów, który się tędy odbywał. Przed II wojną światową planowano nawet poprowadzić przez przełęcz linię kolejową, lecz nigdy do tego nie doszło. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Napełniony poobiednią energią mknę na szczyt Studenta, choć określenie „mknę” nie jest zbyt odpowiednie. Podejście, mimo że krótkie, jest bowiem strome i męczące. Czymże ono jednak jest w porównaniu do wczorajszego na Abrahamów… – niczym.
Ze szczytu nie ma widoków. Podążam więc dalej w kierunku Przełęczy Półgórskiej. Z krajoznawczego punktu widzenia ten odcinek szlaku nie należy do najciekawszych. Idąc granicą, mijam kolejne słupki rozdzielające Polskę i Słowację. Na rozległe panoramy nie mam co liczyć. Gdzieniegdzie między drzewami prześwitują szczyty Beskidu Żywieckiego, ale są to raczej widoki na pojedyncze wzniesienia.
Za Beskidem Krzyżowskim gęstnieją poziomice. Rozpoczyna się krótkie, lecz strome zejście na Przełęcz Półgórską. Do 1865 r. prowadziła przez nią wspomniana przeze mnie wcześniej Droga Miedziowa. To jedno z niewielu miejsc na odcinku szlaku z przełęczy Glinne do Głuchaczek, z którego można podziwiać sensowne widoki. Panorama obejmuje szczyty Beskidu Śląskiego ze Skrzycznem oraz Klimczokiem.
Za obniżeniem grzbietu czeka mnie monotonne i nużące podejście na Jaworzynkę. Jako że przewyższenie na tym odcinku wynosi 220 m, nie wpływa to na mnie korzystnie. W głowie mam już tylko dotarcie do bazy namiotowej na Głuchaczkach, do której pozostało mi coraz mniej kilometrów.
W takich momentach zastanawiam się, po co wchodziłem tyle metrów pod górę, skoro prawie tyle samo pozostało mi teraz do zejścia. Po pokonaniu 200 m przewyższenia (tym razem rzecz jasna w dół) docieram na przełęcz, na której znajduje się baza namiotowa SKPB Katowice. W końcu można odpocząć!
Nazwa Głuchaczki, podobnie jak pobliskie osiedle (oddalone stąd o ok. 600 m), wywodzi się od nazwiska Głuchaczek. Do 1934 r. na przełęczy stała sezonowa gospoda. PTTK planowało tu nawet zbudować schronisko, lecz nic z tych planów nie wyszło. Warto wspomnieć o ciekawostce geologicznej, która występuje w tym miejscu. Głuchaczki w przyszłości mogą być „świadkiem” kaptażu, czyli przeciągnięcia na skutek erozji wstecznej wód Półgórzanki na stronę polską, do Głuchego Potoku. Półgórzankę od przełęczy dzieli bowiem jedynie około 10 metrów przewyższenia! W ten sposób woda z rzeki, zamiast popłynąć do Morza Czarnego, popłynęłaby… do Bałtyku. Wszak należy pamiętać, że GSB na tym odcinku prowadzi przez Wielki Europejski Dział Wodny, oddzielający zlewiska tych dwóch dużych mórz. (Figiel S., Franczak P., Janicka-Krzywda U., Krzywda P., Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, wyd.III, Pruszków, 2018)
Baza namiotowa na Głuchaczkach jest dobrze zagospodarowanym terenem. Do dyspozycji gości (w miesiącach lipiec – sierpień) są namioty wieloosobowe, a także miejsce na rozbicie własnego. Znajduje się tu wspólna kuchnia oraz prysznic z zimną wodą. Można korzystać z bezpłatnego wrzątku. Dodatkowym „bonusem” bazy jest ograniczony, choć jednak, widok na Babią Górę.
Po 5 minutach od mojego przybycia do namiotu wieloosobowego dochodzi jeden turysta, a po kolejnych – moich trzech znajomych ze Szczecina. Przyszli później, ponieważ chciało im się odbijać ze szlaku na zakupy do Korbielowa kilka kilometrów w dół. Siedzimy sobie przy kolacji do godziny ok. 21 i powoli kładziemy się spać przy dźwiękach gitary z kuchni. Zamiast pleców zaczynam odczuwać obtarcia na palcach u prawej nogi. Nie na tyle jednak, aby skorzystać z plastrów. Wydaje mi się, że organizm przyzwyczaił się do wysiłku, ale „nie znasz dnia i godziny”, kiedy coś może „puścić”…
Zapraszam na dalszy ciąg opisu przejścia czerwonym szlakiem: Głuchaczki – Babia Góra – Hala Krupowa