Ukraina i Mołdawia, dz. 4: Kijów inaczej + Muzeum Czarnobyla

Spakowałem się już wczoraj. Dziś trzeci i zarazem ostatni dzień w Kijowie. Po pierwszym dniu byłem nieco zawiedziony, ale wczorajszy spacer po Ławrze Pieczerskiej zmienił moje podejście do miasta. Zaczęło ono rysować się w jaśniejszych i bardziej przyjaznych barwach.

Po ostatnim śniadaniu w hostelu VShokoladi dzięki uprzejmości recepcjonistki zostawiam duży plecak w przechowalni i wychodzę na miasto.

sobór świętego włodzimierza w kijowie na ukrainie
Sobór św. Włodzimierza

Przechodzę przez dworzec kolejowy i swoją stałą, codzienną trasą, docieram pod sobór św. Włodzimierza – świątynię, którą mijałem obok przez ostatnie dwa dni, ale nie miałem okazji do niej wejść. Dziś postanawiam to zmienić i zajrzeć do środka.

Impulsem do wzniesienia soboru poświęconemu św. Włodzimierzowi była zbliżająca się 900 rocznica chrztu Rusi (co miało miejsce w 988 roku). Ikony i freski zdobiące wnętrza przedstawiają historię Świętej Rusi. Sobór kryje w sobie relikwie św. Barbary Męczennicy oraz szczątki św. Męczennika Makarego (Strojny A., Kijów. Miasto złotych kopuł, wyd. Bezdroża, wydanie 2, Kraków, 2009).

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to zabytek klasy Soboru Sofijskiego czy Ławry Pieczerskiej, ale i tak podoba mi się jego wnętrze i wystrój, choć odczucia towarzyszące podczas zwiedzania tych obiektów są nieco inne. Spowodowane jest to tym, że świątynia nie jest zabytkiem z przewodnikowego rozdziału „must see” i spotkać można tu prawie samych modlących się ludzi. To pozwala na lepszy odbiór miejsca: jego atmosfery i zadumy.

Przez te kilka dni zdążyłem się już przyzwyczaić do widoku soborów, więc spędzam tu niewiele czasu. Kieruję się w stronę mniej popularnej wśród turystów dzielnicy Kijowa – Padołu.

Skręcam na północ w ulicę Włodzimierską (Володимирська) i dochodzę do samego jej końca przy cerkwi św. Andrzeja. Następnie kieruję się w dół, przechodzę obok Muzeum Bułhakowa i… już jestem na Padole. Mogłoby się wydawać: „Jakie to proste!”, a jednak zajęło mi to kilkadziesiąt minut. Na chwilę odbijam na wschód w stronę nudnego jak flaki z olejem Placu Pocztowego (Поштова площа). Prowadzi mnie do niego ulica Sahajdacznego (Петра Сагайдачного) – główna arteria handlowa i komunikacyjna Padołu. Podobnie jak Chreszczatyk jest ona zamykana dla ruchu pojazdów w weekendy i święta. Powracam do Placu Kontraktowego (Контрактова площа) nieco odmienną trasą, mijając po drodze cerkiew Pokrowską.

plac kontraktowy w kijowie na ukrainie
Plac Kontraktowy

Padół to jedna z najstarszych dzielnic Kijowa. Jej nazwa u dawnych Słowian oznaczała nizinę, obszar leżący najczęściej między wzgórzem, a rzeką. Najstarsze ślady  osadnictwa na tym terenie sięgają epoki paleolitu, a największy rozkwit gospodarczy Padołu to XVII i XVIII w. Od XIX w. dzielnica stopniowo traciła na znaczeniu i dziś jest raczej spokojnym, cichym miejscem, omijanym przez turystów (Strojny A., Kijów. Miasto złotych kopuł, wyd. Bezdroża, wydanie 2, Kraków, 2009).

Plac Kontraktowy to jedno z ciekawszych miejsc na turystycznej mapie Padołu. Jego nazwa pochodzi od tzw. kontraktów kijowskich, czyli umów zawieranych przez kupców na największym jarmarku w regionie, który właśnie tu, od końca XVIII w. aż do lat 20 XX w., się odbywał (Strojny A., Kijów. Miasto złotych kopuł, wyd. Bezdroża, wydanie 2, Kraków, 2009).

To co najbardziej rzuca się tu w oczy, to pomnik Piotra Sahajdacznego – hetmana kozackiego przychylnego i wiernego Rzeczypospolitej. Warto też zwrócić uwagę na budynki znajdujące się na placu. Jego centralną część zajmuje długi i ogromny gmach Domu Gościnnego. Miał on być miejscem noclegowym, przeznaczonym także na handel, dla kupców zjeżdżających tu na jarmarki. Z powodu pożaru, ukończono go jednak dopiero pod koniec XX w. Bardziej majętnym kupcom służył z kolei pobliski Dom Kontraktowy, który gościł m.in. takie sławy jak Puszkin, Balzak, Mickiewicz… (Strojny A., Kijów. Miasto złotych kopuł, wyd. Bezdroża, wydanie 2, Kraków, 2009).

Jak już wcześniej wspomniałem, Padół nie powala na kolana. Może wielcy miłośnicy historii znajdą tu coś dla siebie, ale na pewno nie ja. Dla mnie po prostu wieje nudą. Chodźmy zatem dalej!

uazy biorące udział w akcji ratunkowej po awarii reaktora atomowego w czarnobylu, przed muzeum czarnobyla w kijowie na ukrainie
Przed Muzeum Czarnobyla w Kijowie – dwa UAZ-y biorące udział w akcji ratunkowej po awarii…

Spacerując wśród uliczek dzielnicy, trafiam na jedno z najciekawszych muzeów (o ile nie najciekawsze), jakie dane mi jest zobaczyć w Kijowie. To Narodowe Muzeum Czarnobyla, zlokalizowane przy ulicy Провулок Хоревий. Traficie tu bez problemu. Przed jego siedzibą umieszczono kilka pojazdów używanych podczas likwidacji skutków katastrofy w elektrowni w latach 1986-87.

Wchodzę do środka. Zakupuję bilet wstępu w śmiesznej cenie (10 UAH, dopłata za fotografowanie wynosi 30 UAH) i kieruję się do pierwszej sali wystawowej. Prowadzą do niej tablice z nazwami miejscowości, z których wysiedlono ludzi po wybuchu. Zanim opiszę Wam co zobaczycie w muzeum, krótka dygresja. Osobom nie posługującym się językiem rosyjskim bardzo polecam skorzystanie z audiobooka (w kilku językach), który wypożyczycie w kasie. Opisy gablot muzealnych w większości są bowiem opisane w językach ukraińskim i rosyjskim. Dzięki urządzeniu dowiecie się dużo ciekawych rzeczy o katastrofie. Opłata za skorzystanie z audiobooka wynosi 50 UAH.

W salach muzeum zapoznaję się z historią powstania elektrowni oraz sąsiadującego z nią miasta Prypeć. Podziwiam pamiątki zgromadzone przez dawnych mieszkańców: zdjęcia, dokumenty, przedmioty osobistego użytku. W kolejnych pomieszczeniach umieszczono rekwizyty związane z samą awarią, zdjęcia i filmy z gaszenia pożaru i ratowania ludzi. W specjalnych gablotach oglądam napromieniowane przedmioty i dokumenty.

Wystawa jest bogata w dane liczbowe i multimedia. Sale muzeum są specjalnie przyciemnione, co potęguje wrażenia i wprowadza w nastrój grozy i zadumy. Głównym celem placówki jest edukacja i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że spełnia ona swoją rolę w tym zakresie. Muzeum jest tak ciekawe, że na jego zwiedzanie poświęcam ponad godzinę. Nie żałuję ani minuty tu spędzonej, dlatego też gorąco je Wam polecam!

Muzeum Czarnobyla sprawiło, że nie mam już poczucia, że spacer po Padole był czasem straconym. Jeśli jednak będziecie planować odwiedziny tej części Kijowa, skierujcie się tu od razu, pomijając wspomniane wcześniej, nieciekawe miejsca.

szeroki dniepr w kijowie na ukrainie
Dniepr w Kijowie

Spod muzeum kieruję się w stronę Dniepru. Jednym z przejść podziemnych przechodzę na drugą stronę ruchliwej ulicy Набережно-Хрещатицька i docieram na nadbrzeżny deptak. Jakże odmienny to krajobraz! Dopiero tutaj widać, jak potężna i jak szeroka jest to rzeka. A musicie pamiętać, że to zaledwie jedna z jej kijowskich odnóg. W rzeczywistości jest zatem jeszcze szersza.

mural nad dnieprem w kijowie na ukrainie
Nad Dnieprem…

Bliskość Dniepru sprawia, że czuję lekki powiew wiatru na twarzy. Mijam pięknie położoną cerkiewkę św. Mikołaja Cudotwórcy, zbudowaną na wodzie i podążam w kierunku widocznej już w oddali pieszej kładki na Dnieprze. W sezonie letnim z pobliskiej przystani odpływają statki rejsowe, którymi wybierzecie się na krótsze bądź dalsze wycieczki po królowej ukraińskich rzek.

kładka nad dnieprem w kijowie na ukrainie
Kładka nad Dnieprem w Kijowie

Wzdłuż ruchliwej szosy i na nadrzecznym murze oporowym podziwiam murale, których tematem są głównie narodowe ukraińskie motywy. Jeden z nich możecie podziwiać na zdjęciu obok.

Jeśli nie zależy Wam na przejściu się kładką, możecie skorzystać z jednego z przejść podziemnych, którymi przeprawicie się na drugą stronę szosy. Stamtąd udacie się na Włodzimierską Górkę z Monasterem św. Michała o Złotych Kopułach lub skierujecie się prosto w kierunku Majdanu Niepodległości. Ja postanawiam spojrzeć na Dniepr z górnej perspektywy. Wchodzę na kładkę, przeznaczoną zarówno dla pieszych jak i rowerzystów, i podążam w stronę wyspy.

Jej piaszczysty brzeg w letnim sezonie kusi plażowiczów i miłośników pikników. Można tu wtedy dobrze zjeść, korzystając z pobliskich barów i odpocząć w zupełnie innej scenerii niż po przeciwnej stronie Dniepru. W zimie jest tu cicho i spokojnie, a po piasku przechadzają się nieliczni spacerowicze i… poszukiwacze pozostawionych przez plażowiczów „skarbów”.

lewy brzeg dniepru w kijowie na ukrainie
Lewobrzeżny, piaszczysty brzeg Dniepru w Kijowie

Na wyspie nie spędzam dużo czasu. Jest zimno, nie ma nic do roboty, więc po krótkiej sesji fotograficznej powracam na drugą stronę Dniepru.

wątek konfliktu w donbasie na moście na dnieprze w kijowie na ukrainie
Na kładce w Kijowie pojawia się także wątek konfliktu w Donbasie…

Podczas spaceru zwracam uwagę na jeszcze jedną rzecz. Na jednej ze stron kładki zauważam rysunki umieszczone na kartkach papieru, wykonane przez mieszkańców Donbasu. Przedstawiają plany miast regionu i są kolejnym dowodem na to, że konflikt na wschodzie Ukrainy jest wyraźnie obecny także tutaj, w stolicy.

antyrosyjskie hasła - nie kupuj rosyjskich produktów, nie sponsoruj okupantów - w kijowie na ukrainie
„Nie kupuj rosyjskich (produktów) – nie sponsoruj okupantów!”

Po chwili na murze przy nabrzeżu zauważam kolejny napis, który po przetłumaczeniu doskonale oddaje nastroje panujące na Ukrainie i stosunek znacznej części ludności do swoich wschodnich sąsiadów. Widać jak bardzo wojna może podzielić dwa słowiańskie narody, zresztą… nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.

Powracam na prawy brzeg Dniepru i skręcam w prawo, na północ. Korzystam ze wspomnianego wcześniej przejścia podziemnego, dzięki czemu po lewej stronie mam już tylko wzgórze i kijowskie Górne Miasto. Tuż przed Placem Pocztowym (Поштова площа) zatrzymuję się przy pomniku pierwszego tramwaju we Wschodniej Europie. Pojazdy szynowe zaczęły wozić pasażerów obecnej ukraińskiej stolicy już w 1892 r. Powracam pod obelisk upamiętniający wprowadzenie w Kijowie prawa magdeburskiego, nadanego miastu przez… polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka, a następnie wspinam się na Włodzimierską Górkę.

schody prowadzące w dół z włodzimierskiej górki nad dniepr w kijowie na ukrainie
Schody prowadzące z Włodzimierskiej Górki nad Dniepr w Kijowie

Stromo, stromo, jeszcze stromiej. Stopniowo nabieram wysokości. Przechodzę obok pomnika Włodzimierza Wielkiego i parkową ścieżką zmierzam w stronę kijowskiego funikularu.

kolejka linowa na górkę w kijowie na ukrainie
Kijowska kolejka linowa

Po raz kolejny moim oczom ukazuje się Monaster św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. Gdzie by tu iść dalej? – myślę sobie. Wszystko co chciałem zobaczyć w mieście już zobaczyłem.

Do odjazdu pociągu mam jeszcze sporo czasu. Kieruję się zatem w stronę Majdanu Niepodległości, jem obiad w Puzatej Chacie przy Chreszczatyku i podążam dalej na południe ulicą Велика Васильківська.

Idąc chodnikiem, po raz kolejny obserwuję szeroki przekrój przez motoryzacyjne cacka ukraińskiej stolicy. Land Rovery, Ferrari, Porsche – czego tu nie ma?! Wiele z aut ma przyciemniane szyby i są pilnowane przez podejrzanych jegomości. No tak… mafia.

Po lewej stronie zauważam duży plac, a przy nim stadion. Nie byle jaki zresztą, bo sam Olimpijski. To właśnie na nim odbył się finał organizowanych w 2012 r. Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Idąc nieco dalej, docieram do katolickiego kościoła św. Mikołaja, zbudowanego na początku XX w. Jego dwie wysokie wieże wyróżniają się w krajobrazie szarej, okolicznej architektury.

Dotarłem do ostatniej atrakcji turystycznej podczas mojego pobytu w Kijowie. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wrócić do hostelu po rzeczy i udać się na główny dworzec kolejowy, z którego odjedzie mój pociąg do Odessy!

Odbieram plecak z hostelu i żegnam się z miłą obsługą. Zanim docieram na dworzec, postanawiam jednak jeszcze raz najeść się do syta w pobliskiej Puzatej Chacie. O jak dobrze, że nie muszę iść aż na Chreszczatyk! Jest ciepło, przyjemnie i zupełnie nie chce mi się stąd wychodzić. W końcu jednak trzeba.

Do odjazdu pociągu zostały jeszcze dwie godziny, więc sobie poczekam. Na dworcu zauważam mnóstwo policji, ukraińskich żołnierzy, a z głośników co chwilę podaje się komunikaty ostrzegające przed atakami terrorystycznymi. W końcu, po 21 podstawiany jest mój pociąg o wszystko mówiącej nazwie Czarnomorzec (Черноморец).

Tym razem wykupiłem miejsce w wagonie kupe. Nie było za bardzo innej możliwości, gdyż wagony trzeciej klasy (plackarta) nie są dołączane do tego konkretnego pociągu. Kupe to czteroosobowy, zamykany przedział. Jest zatem nieco wygodniejszy od plackarty, a przez to droższy. Po otrzymaniu pościeli od konduktorki wszyscy kładą się spać. Przede mną 9 godzin jazdy do czarnomorskiego kurortu.

Galeria zdjęć z Ukrainy do obejrzenia tutaj.

Galeria zdjęć z Mołdawii do obejrzenia tutaj.


Skomentuj

© 2024: Paweł Łacheta | Travel Theme by: D5 Creation | Powered by: WordPress