Na Pilsko z Korbielowa

Beskid Żywiecki to najwyższe pasmo polskich Beskidów. Spośród wielu szczytów przekraczających 1000 m n.p.m. wyróżnia się zdecydowanie Babia Góra, która niejednemu turyście dała się we znaki, a części z nich odebrała nawet życie. Ale tym razem nie o niej. W końcu ileż można pisać o Królowej Beskidów i Matce Niepogód? Dziś chciałbym Wam przybliżyć szczyt leżący nieco w cieniu swojej bardziej znanej sąsiadki, a wcale nie ustępujący jej znacznie wysokością.
Pilsko, bo o nim mowa, to jedna z niewielu gór w Polsce (poza Tatrami) przekraczająca 1500 m n.p.m. i już ten fakt czyni ją wyjątkową. Tak naprawdę jednak, główny wierzchołek nie leży po polskiej stronie granicy, a już na Słowacji (1557 m n.p.m.). Jako Polacy możemy „cieszyć się” niższym o 14 metrów szczytem, noszącym miano Góry Trzech Kopców. W niczym to jednak nie przeszkadza, ponieważ oba wierzchołki łączy słowacki zielony szlak. Ciekawostką jest fakt, że Wielki Europejski Dział Wodny, biegnący na ogół głównym grzbietem Karpat, przebiega nie przez Pilsko, a Górę Trzech Kopców właśnie.
O samej „górze narciarzy”, gdyż tak często określane jest Pilsko, z uwagi na liczbę wyciągów, jakie się tu znajdują, jeszcze Wam poopowiadam, bo jest o czym. Tymczasem w drogę! Zapraszam na drugi co do wysokości szczyt Beskidu Żywieckiego: na Pilsko! Wyruszymy tam najpopularniejszym szlakiem, czyli z Korbielowa.
Po godzinie 7 rano wyruszam do Korbielowa – jednego z większych ośrodków sportów zimowych w Polsce. Moja trasa wiedzie przez Głogoczów, Sułkowice, Zembrzyce, Suchą Beskidzką, Lachowice oraz Jeleśnię. Po niecałych dwóch godzinach podróży docieram na miejsce. Zatrzymuję samochód na dużym bezpłatnym parkingu w pobliżu zajazdu Smrek i przygotowuję się do wyjścia na szlak. Pogoda póki co dopisuje. Słońce mocno przygrzewa, choć na niebie pojawiają się pojedyncze chmury. Czas wyruszyć!
Początkowo poruszam się lekko pod górę asfaltową szosą. Na rozwidleniu dróg szlak żółty skręca w lewo, pozostawiając po prawej stronie znaki niebieskie, wraz z którymi powrócę do punktu wyjścia. Nabieram wysokości. Po kilku minutach docieram do niewielkiego leśnego parkingu przy drodze. Dalej wjechać nie można. Znak zakazu wjazdu zabrania. Jeśli planujecie powrócić do Korbielowa tą samą drogą, możecie próbować podjechać właśnie tutaj, ale jeśli przyjedziecie za późno, miejsca będą już zajęte. Nie pozostanie Wam wtedy nic innego, jak tylko zawrócić pod zajazd Smrek i tam pozostawić pojazd.
Niech Was nie zwiedzie wygodna asfaltowa szosa. Bądźcie czujni, gdyż w pewnym momencie żółte znaki znikają po lewej stronie, przeprowadzają drewnianym mostkiem przez rzekę, a następnie wiodą leśną ścieżką pod górę. Rozpoczynam właściwe podejście na Pilsko.

Odcinek szlaku, którym podążam, jest wyjątkowo monotonny. Jestem jeszcze za nisko, ażeby ze ścieżki można było podziwiać piękne widoki, a zarazem za wysoko, aby słyszeć kojący odgłos górskiego potoku. Mijam dwie kolejne, przecinające szlak drogi stokowe.

Po kilkudziesięciu minutach od wyruszenia z Korbielowa pojawiają się pierwsze ograniczone widoki na góry. Na razie jedynie na północ. Szersze panoramy będę mógł podziwiać dopiero z Hali Miziowej. Szlak podąża w dalszym ciągu pod górę. Za ostrym zakrętem w lewo teren staje się bardziej płaski. Po chwili żółte znaki z Korbielowa łączą się z zielonymi… również z Korbielowa, choć przebiegającymi równolegle do wyciągu narciarskiego. Szlak ten jest krótszy, więc bardziej stromy, choć zarazem można z niego podziwiać więcej widoków. Coś za coś ;).

W miejscu, w którym łączą się obydwie trasy, można przysiąść i odpocząć na przygotowanych dla turystów ławeczkach i przy stoliku. Znajduje się tu także tablica informacyjna oraz kosz na śmieci.
Wielbiciele jaskiń mogą z tego miejsca wybrać się na poszukiwania niewielkiej Jaskini Przed Rozdrożem (W Czarnym Groniu). Dojście do niej dobrze opisał pan Wojciech W. Wiśniewski: „Ok. 120 m za odejściem szlaku żółtego, w miejscu, gdzie po lewej stronie dróżki rośnie buk z charakterystyczną podłużną dziurą, skręcamy ze szlaku zielonego w prawo, przecinając pod kątem prostym trasę wyciągu (kilkanaście metrów od jego początku), do zarośniętego lasem głazowiska. Po ok. 30 m napotykamy ukryte pod świerkiem, od strony północnej, wejście jaskini” (Figiel S. i inni, Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2006).
Z geologicznego punktu widzenia jest to jaskinia osuwiskowa utworzona w piaskowcach magurskich, czyli najczęściej występujących skałach w polskich Karpatach. Nie oszałamia długością, gdyż liczy sobie jedynie ok. 22,5 m. Jest też niezbyt głęboka (na zaledwie kilka metrów). Od 1993 r. ma status pomnika przyrody nieożywionej (Figiel S. i inni, Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2006). Nie chcę Was zachęcać do wejścia do jej środka, gdyż penetracja każdej z jaskiń, które nie są udostępnione do zwiedzania, wiąże się z pewnym ryzykiem i zagrożeniem utraty zdrowia bądź życia, ale możecie po prostu tutaj przyjść i obejrzeć sam otwór wejściowy.
Wróćmy jednak do żółtego szlaku. Za miejscem odpoczynku (z którego tym razem nie korzystam) przez kilkaset metrów znaki prowadzą szeroką leśną drogą. Trzeba pozostać czujnym, gdyż w pewnym momencie szlak odchodzi w lewo (oznakowanie skrętu bardzo dobre, więc raczej się nie zgubicie), a ścieżka się zwęża.
Po wyjściu z lasu mijam ostatnią polanę przed schroniskiem. To Hala Kornieniecka. Tablica informacyjna przypomina mi, że jestem na przyrodniczej ścieżce dydaktycznej z Korbielowa Kamiennej przez Pilsko do Sopotni Wielkiej.

Nie mija 5 minut, a melduję się pod schroniskiem na Hali Miziowej. Do przypominającego bardziej hotel niż górską ostoję budynku nie wchodzę. Powód jest prozaiczny. Ze względu na coraz większe zachmurzenie postanawiam, zanim lunie z nieba, wejść na Pilsko, a dopiero potem odpocząć przy schronisku, jeśli oczywiście pogoda na to pozwoli. Na razie nie wygląda to najlepiej, ale mam nadzieję, że zanim wejdę na szczyt i z niego powrócę nie rozpęta się jakaś burza.
Hala Miziowa to duży węzeł szlaków turystycznych. Jej nazwa pochodzi od nazwiska Mizia – jednego z 25 wspólników, których własnością była w okresie międzywojennym.
Samo schronisko, które się na niej znajduje, oddano do użytku w 2003 r. Poprzedni drewniany obiekt powstał w latach 1927 – 30 i był uważany za najładniejszy w Beskidach. Początkowo gospodarowali nim Polacy. W 1938 r. dzierżawcą budynku został kolonista niemiecki Albert Rudolf, dzięki czemu w latach okupacji stacjonowało tu stale 20 niemieckich żandarmów. Po wojnie zostało rozszabrowane, jednak jeszcze w tym samym roku (1945) oddano je ponownie do użytku. W 1953 r. schronisko doszczętnie zniszczył pożar, a turyści nocowali w prowizorycznych budynkach gospodarczych ocalałych z pożogi (Figiel S. i inni, Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2006).
Spod schroniska rozciąga się piękna panorama, choć zdecydowanie lepszym punktem widokowym jest szczyt Pilska. Z tego też względu, to co stąd widać opiszę przy okazji podziwiania widoków z wierzchołka góry. Tymczasem w drogę, bo chmury naprawdę nie wyglądają przyjaźnie!

Jako szlak wejściowy na Pilsko wybieram czarny. Jego zaletą jest to, że w sytuacji nagłej konieczności zejścia / powrotu do schroniska zrobię to szybciej niż gdybym wybrał znaki żółte. Droga na szczyt jest szeroka, choć stroma. Zaraz za pierwszym podejściem po minięciu schroniska należy skręcić w prawo, a po ok. 200 metrach w lewo.
Im wyżej wchodzę, tym bardziej las górnoreglowy ustępuje miejsca kosodrzewinie, czyli karłowatej sośnie. Cóż… jestem w końcu na wysokości powyżej 1400 m n.p.m., a jak na Beskidy to sporo.
Pół godziny po wyjściu z Hali Miziowej na czarny szlak staję na „polskim” wierzchołku Pilska, czyli Górze Trzech Kopców. Zatrzymuję się tu tylko na chwilę. Ewentualny dłuższy postój w drodze powrotnej uzależniam od – jakżeby inaczej – pogody. Na razie nie ma co odpoczywać, tylko wspinać się dalej. Tym bardziej, że do tego „prawdziwego” szczytu Pilska pozostało tylko kilka minut marszu.
Odcinek między Górą Trzech Kopców, a Pilskiem nie jest już tak stromy, jak podejście z Hali Miziowej. Jedyną niedogodnością na tym fragmencie szlaku może być to, że jest on wąski i szczególnie w słoneczne i ciepłe weekendy, gdy wielu turystów wchodzi na górę, koniecznym stają się „mijanki” na trasie (no bo jak tu iść po kosodrzewinie?). Z jednej strony takie „korki” na szlaku nie są codziennością, a z drugiej strony, czy w górach naprawdę ma to jakieś znaczenie? Zawsze przecież, przepuszczając kogoś idącego z naprzeciwka, mamy czas na chwilę oddechu i zwykłe „cześć”, będące miłą, górską tradycją 🙂 .

Po kolejnych niecałych 10 minutach marszu melduję się na głównym wierzchołku Pilska. Nie grzmi, nie pada, więc mam chwilę na odsapnięcie i delektowanie się wspaniałymi widokami, jakie się stąd rozciągają.

Na południu – wspaniała panorama Tatr i Jeziora Orawskiego. No, może znowu nie taka wspaniała, bo chmury burzowe, które właśnie stamtąd nadciągają, coraz bardziej ograniczają widoki. Niemniej jednak Tatry są dobrze widoczne, choć to nie jedyne pasmo, jakie mogę podziwiać po tej stronie świata. Prócz nich można zaobserwować długie pasmo Magury Orawskiej, Góry Choczańskie z najwyższym wierzchołkiem – Wielkim Choczem oraz przepiękną Małą Fatrę.
Drugim interesującym kierunkiem, na który warto spojrzeć, jest wschód. „Króluje” tutaj oczywiście Babia Góra. W jej cieniu odnajduję dużo niższe szczyty Beskidu Makowskiego (bardziej na północ) oraz Gorców (nieco na południe).
Na zachodzie w panoramie przodują wzniesienia Beskidu Żywieckiego. Podziwiam m.in. Romankę, Wielką Rycerzową i Wielką Raczę. Ze szczytów Beskidu Śląskiego wyróżniają się: Barania Góra, Skrzyczne oraz Klimczok z Szyndzielnią.
Widoki na północ zdecydowanie lepiej kontemplować z Góry Trzech Kopców. Ukształtowanie terenu i układ zboczy Pilska sprawia, że szersza panorama w tym kierunku jest dostępna właśnie z „polskiego” wierzchołka góry. Tak czy siak zobaczymy stąd przede wszystkim wyraźną taflę Jeziora Żywieckiego i dolinę Soły, przedzielającą Beskid Mały „na pół”. Po jego jednej stronie górują Magurka Wilkowicka z Czuplem, a po drugiej Łamana Skała z Leskowcem.

Ciemne chmury wprowadzają nieco mroczny klimat. Wiatr mocniej powiewa, a nad Tatrami i Jeziorem Orawskim widać już smugę deszczu. Na szczęście póki co nie grzmi i nie błyska się. Zdaję sobie sprawę, że nie będę mógł siedzieć tu w nieskończoność. Nie mam pojęcia, jak szybko dojdzie ulewa i jak mocna będzie. Spędzam na szczycie ok. 10 minut i zaczynam schodzić w kierunku polskiego wierzchołka. Zanim to jednak uczynię, chciałbym napisać parę słów o samej górze, która tylko z pozoru wydaje się łatwa (o wypadku w 1980 r., który pochłonął śmiertelne ofiary, możecie przeczytać tutaj).
Geneza nazwy Pilsko oraz Hali Miziowej jest prawdopodobnie taka sama. Pochodzi od właścicieli szczytowej hali o nazwisku Piela. Co prawda hipotez na ten temat nie brakuje, ale powyższa wydaje się najbardziej sensowna i prawdziwa. Legenda podaje, że dawno dawno temu miało dojść do żeniaczki Pilska i Babiej Góry. Pilsko upił się jednak przed ślubem i Babia Góra porzuciła go. Opuszczonego wzięła za męża sąsiednia Romanka (Figiel S. i inni, Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2006).
Liczące 1557 m n.p.m. Pilsko to jedyne wzniesienie w Beskidach (poza Babią Górą), na którym można zaobserwować prawie pełny, piętrowy układ roślinności. Oprócz regla dolnego i górnego, a także wspomnianej wcześniej kosodrzewiny, na szczycie występuje w niewielkim zakresie piętro hal i roślinności naskalnej. Zarówno po polskiej, jak i słowackiej stronie, masyw jest objęty ochroną rezerwatową. Chroni on pralas, w którym przeważa 180-letni starodrzew świerkowy (choć niektóre drzewa liczą sobie nawet ponad 300 lat). Poniżej szczytu bije jedno z najwyżej położonych źródeł w Beskidach (Figiel S. i inni, Beskid Żywiecki – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2006).

Zejście do Góry Trzech Kopców zajmuje mi ok. 5 minut. Do schroniska mam coraz bliżej i z górki, zatem postanawiam tu odpocząć „do oporu”, tzn. do momentu, w którym uznam za stosowne, że dalsze przebywanie na szczycie może skończyć się w najlepszym przypadku przemoknięciem. W sumie na wierzchołku spędzam 15 minut.
Oceniając odległość deszczowych chmur, decyduję się na powrót do schroniska inną trasą niż podchodziłem. Tym razem wybieram szlak żółty. Dłuższy, ale bardziej interesujący od czarnego. Około 300 metrów za Górą Trzech Kopców skręcam w prawo w wyraźnie oznakowaną ścieżkę.

Po kilku minutach zejścia z lewej strony zauważam, ukrytą w kosodrzewinie, symboliczną mogiłę żołnierza Franciszka Basika. Poległ w tym miejscu 1 IX 1939 r. na samym początku kampanii wrześniowej podczas potyczki z niemieckim patrolem.
Szlak żółty jest zdecydowanie mniej uczęszczany od czarnego. Z tego też względu nie spotykam na nim tak wiele osób, jak w drodze na Pilsko. I bardzo dobrze, bo jest na nim momentami tak wąsko i tak stromo, że ciężko się wyminąć. Polecam go zatem osobom, które mają czas i chęci, aby się zmęczyć, a nie tylko wejść na szczyt. Dziwi mnie tylko jedno: dlaczego ludzie, widząc pogarszającą się pogodę, nadal wchodzą na Pilsko?
Zejście zajmuje mi więcej czasu niż podejście, ale w końcu wychodzę na Halę Miziową. Teraz nie muszę się już spieszyć. Siadam na trawce, popijam wodę, uzupełniam zapasy kalorii i… oczywiście podziwiam widoki :). Pozostaje mi tylko czekać, aż ze zbliżającej się chmury lunie deszcz.
15 minut później na Halę Miziową spadają pierwsze krople. Nie ma na co czekać. Trzeba znaleźć schronienie. Na szczęście nie muszę wchodzić do środka schroniska. Udaje mi się znaleźć ławeczkę pod dachem na zewnątrz budynku. Jeśli nie będzie dużej ulewy i burzy z piorunami, przeczekam tutaj.
Pada przez około pół godziny. Jest to jednak bardziej kapuśniaczek niż deszcz z prawdziwego zdarzenia. Gdy zauważam przecierające się niebo nad Pilskiem, postanawiam wyruszyć dalej.

Na rozległej hali odnajduję szlak zielony, którym będę podążał przez najbliższy czas. Wchodzę w las. Niby zwykły, ale jednak nie do końca. W drzewostanie da się zauważyć rzadkie w Beskidach okazy limb, które w Polsce, poza Tatrami, nie występują zbyt często. Dodatkową „atrakcją” szlaku na tym odcinku są piaskowcowe skałki, które napotykam. Mimo braku widoków, podoba mi się tu. Piękny, karpacki las – coś pięknego!

Docieram na Halę Jodłowcową. Rozciągają się stąd piękne widoki na wschodnią część Beskidu Żywieckiego z górującą nad wszystkimi wzniesieniami Babią Górą. Mała tabliczka przy szlaku wskazuje kierunek marszu na pobliską Halę Górową. W miesiącach wakacyjnych działa tam studencka baza namiotowa prowadzona przez Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich z Katowic. Można się tu napić gorącej herbaty, a także przenocować.

Tym razem nie mam takich planów. Idę dalej w kierunku Uszczawnego. Na krańcu polany obracam się za siebie i dostrzegam majestatycznie wyglądające stąd Pilsko. Jest góra!
Idąc przez las, słyszę pierwszy grzmot. Jak się później okaże, jest to jedyny pomruk burzy, jaki usłyszę dzisiejszego dnia. Nie ma się zatem czego obawiać, tym bardziej, że znam kierunek przemieszczania się burzy – oddala się.
Docieram do miejsca odpoczynku. Są tu ławeczki, jest również stolik. Korzystam z okazji, aby się napoić i co nieco zjeść. Spoglądam na nawigację w telefonie komórkowym. Coooo? Wskazuje mi ona, że powinienem się wrócić, gdyż przegapiłem odejście szlaku czarnego w kierunku Malorki. Mógłbym przysiąc, że nie widziałem po drodze czarnych znaków, ale dla pewności sprawdzam mapę. Bocznych dróg jest tyle, że ciężko stwierdzić z całą pewnością, czy powinienem zawrócić, czy też nie. Decyduję się zaufać aplikacji z telefonu. Wracam.
Po przejściu około 100 metrów skręcam w lewo w wyraźną drogę. Nawigacja wskazuje, że jestem na właściwej trasie. Cieszy mnie to, ale z drugiej strony martwi, że… nie widzę żadnych czarnych znaków. Idę jednak dalej, wierząc w prawdziwość wskazówek na ekranie telefonu.
Gdy w miejscu rozwidlenia dróg aplikacja wskazuje, aby iść w lewo, a droga prowadzi prosto, decyduję się spojrzeć na mapę jeszcze raz. No tak! Jak mogłem się tak pomylić! Aż mi głupio… . Patrząc na poziomice na mapie i swoje aktualne położenie, stwierdzam, że powinienem iść… znowu pod górę. Na szczęście to jedyna konsekwencja mojej pomyłki. Jaki z tego morał? Nie wierzcie do końca aplikacjom w telefonie komórkowym :). Najlepsze w tym wszystkim jest to, że odejście szlaku czarnego od zielonego zaczynało się… tuż za ławeczką, na której przez chwilą odpoczywałem. Skąd to wiem? Na zdjęciu, które powiększyłem w domu, na jednym z drzew w oddali zauważyłem czarne znaki… :D. Cóż… takie rzeczy się zdarzają – oby nie za często.

Po kilku minutach w okolicy Uszczawnego docieram do szlaku czarnego. Już widzę, że wybór tej trasy był trafiony. Jest dużo bardziej interesująca od żółtej, choć dłuższa. Jeśli zatem Wam się nie spieszy (a taką opcję zakładam), śmiało możecie tędy iść. Z pewnością się nie zawiedziecie 😉

Docieram do polany Uszczawne (w północnej części zwaną Malorką) i już wiem, że zakochałem się w tym miejscu. Widoki, jakie się stąd roztaczają (na północ i wschód), są cudowne. W dalszym ciągu dominantą krajobrazu jest Babia Góra, ale pozostała część Beskidów również zachwyca. Dobrze widoczna z hali jest miejscowość Jeleśnia schowana w dolinie Koszarawy. To idealne miejsca na wypoczynek, więc zatrzymuję się i przez chwilę kontempluję widoki. Na polanie można się zgubić. Na rozwidleniu dróg należy wybrać tę wyraźniejszą, prowadzącą w lewo i omijającą wierzchołek Malorki.

Gdy szlak wchodzi do lasu, kończy się najciekawszy odcinek zejścia. Dalsza droga w kierunku przełęczy Przysłopy nie jest już tak interesująca, choć prowadzi wśród ładnej, karpackiej buczyny.
Idę nieco szybciej, gdyż w stronę Korbielowa ponownie zmierzają ciemne, stalowe chmury. Tuż przed przełęczą skręcam w prawo, opuszczając czarny szlak. Do punktu wyjścia będę zmierzał już tylko za znakami niebieskimi.
Las się kończy. Zaczyna się asfalt. Z lewej strony zauważam stado owiec pilnowane przez psa pasterskiego. Nieco dalej, ok. 100 metrów od szlaku, po lewej stronie, znajduje się kapliczka. Nie prowadzi do niej żadna ubita droga, a zatem idę dalej. Jestem już blisko celu, więc zobaczę ją następnym razem.
Kilkanaście minut później kończę pętlę, którą rozpocząłem o poranku. Wycieczka, mimo przelotnych opadów deszczu, okazała się udana. Zachęcam Was do odwiedzenia Pilska; góry nieco w cieniu Królowej Beskidów – Babiej Góry, ale na pewno wartej zdobycia.
[…] na Pilsko wraz z opisem panoramy z wierzchołka oraz niewielką galerią zdjęć możecie znaleźć tutaj. Wspomnę jedynie, że obiekt nie jest nowy, gdyż w swojej obecnej formie powstał dopiero w 2003 […]