W poszukiwaniu mogił: Czasław – Kudłacze – Myślenice
Góry nie zaczynają się i nie kończą w jednym konkretnym miejscu. Zazwyczaj mamy do czynienia z płynnym przejściem z nizin bądź wyżyn na coraz większe i większe wysokości. Taka sama sytuacja występuje również u nas, w Karpatach, gdzie niziny przechodzą w wyżyny, wyżyny w pogórza, a pogórza w góry.
Dzisiaj chciałbym Wam zaproponować długi (25 km), całodzienny spacer przez takie właśnie miejsca. Nie pokonamy co prawda przewyższeń rzędu tysięcy metrów, ale płynnie wyjdziemy z Pogórza Wiśnickiego w Beskid Makowski, delektując się pięknymi walorami krajobrazowymi, które mają do zaoferowania okolice. Fragment naszej wycieczki (odcinek Łysina – Działek) pokrywa się z przebiegiem Małego Szlaku Beskidzkiego.
Aby dotrzeć do punktu, od którego rozpoczniemy naszą wędrówkę, należy wsiąść do busa w kierunku Wiśniowej, odjeżdżającego z ulicy Ogrodowej (naprzeciwko parkingu), a następnie wysiąść na przystanku Czasław Wżary. Po nieco ponadgodzinnej przejażdżce jesteśmy na miejscu!
Okoliczne pagórki nie przypominają typowych Beskidów. Jesteśmy bowiem na ich pograniczu z Pogórzem Wiśnickim. Nie oznacza to jednak, że widoki, jakie się stąd roztaczają, nie są urokliwe. Wręcz przeciwnie! Droga z Dobczyc do Kasiny Wielkiej, przy której wysiadamy, to jedna z moich ulubionych dróg w polskich górach. Pejzaże, jakie możemy podziwiać po jej obu stronach, wynagradzają nieco wolniejszą jazdę (w porównaniu choćby z zakopianką). Jeśli zatem ktoś woli podziwiać krajobrazy, niż dotrzeć szybko w kierunku Zakopanego, wspomniana droga będzie idealnym wyborem.
Z przystanku autobusowego ruszamy w kierunku południowym, aby po kilkuset metrach skręcić w asfaltową drogę w prawo. Od tej pory stopniowo nabieramy wysokości, a wraz z nią pojawiają się coraz rozleglejsze widoki. Na południowym zachodzie dumnie prezentują się: Grodzisko oraz Ciecień, należące już do sąsiedniego Beskidu Wyspowego. Gdy spojrzymy na południowy wschód, naszym oczom ukazuje się najwyższe pasmo Beskidu Makowskiego z Lubomirem na czele.
Asfaltowa droga wkracza w las. Mijamy domki, w których zapewne odpoczywają po całym dniu pracy mieszkańcy miast. W mojej głowie pojawia się myśl: „Jakże wspaniale byłoby tu mieszkać…”.
Po prawej stronie zauważamy niewielką polanę, na której rozlokował się przysiółek o nazwie Sarnulki. W latach wojny miejsce to było jedną z baz zgrupowania AK „Murawa”. O przeszłości przypomina dziś budynek, który się tu znajduje – była gajówka Rogacza – kwatera komendy jej myślenickiego oddziału (Matuszczyk A., Beskid Wyspowy – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2004).
Nareszcie! Utwardzona nawierzchnia ustępuje miejsca leśnej, gruntowej drodze. Wkraczamy w przepiękny, bukowy las, którym można by iść bez końca. Bujna zieleń uwalnia w nas zapasowe pokłady endorfin. Czujemy się zrelaksowani i odprężeni. W prześwicie lasu podziwiamy pobliskie Jezioro Dobczyckie oddalone o zaledwie kilka km.
Podążając grzbietem Glichowca, docieramy do skrzyżowania leśnych dróżek. Trasę naszej wędrówki przecina szlak z Dobczyc na Kamiennik. Wprawne oko w leśnych ostępach wypatrzy pozostałości po kurhanach ciałopalnych z VII – IX w. Więcej o tych interesujących obiektach możecie przeczytać tutaj.
Porzucamy szlak niebieski, aby dalszą wędrówkę kontynuować wraz ze znakami żółtymi. Kierujemy się w stronę wąwozu, który sprowadza nas na malowniczą Przełęcz Zasańską.
Pamiętam, że gdy pierwszy raz tu zawitałem, pomyślałem: „To moje miejsce!”. Mimo że przełęcz jest położona zaledwie 410 m n.p.m., to jest w niej coś takiego, co sprawia, że aż chciałoby się tu zamieszkać. I to właśnie jest moje wymarzone miejsce na domek w górach :).
Widoki z przełęczy nie różnią się zbyt wiele od tych, które podziwialiśmy nad Czasławiem. Możemy zaobserwować Grodzisko, Ciecień oraz wielki grzbiet Kamiennika. To właśnie na niego wyprowadzi nas niebawem żółty szlak.
Po kilkuminutowym odpoczynku na przystanku autobusowym ruszamy w dalszą drogę! Asfaltowa szosa wiedzie na północ, lekko pod górę. Po lewej stronie naszą uwagę przykuwa urokliwa i ukwiecona łąka, na której urządzamy sobie sesję fotograficzną. Nic tylko rozłożyć się na trawie i zasnąć… :).
Od tego momentu macie do wyboru dwie opcje: albo trzymać się oznakowań szlaku w terenie i nieco wydłużyć wędrówkę, albo, posługując się mapą, próbować samemu odnaleźć dawny przebieg szlaku, wciąż nieprawidłowo zaznaczonego na wielu mapach. Oba warianty są dopuszczalne, a wybór jednego z nich pozostawiam Wam. Z uwagi na przeoczenie przez nas „starego” odejścia szlaku z głównej drogi, decydujemy się na spacer ściśle ze znakami żółtymi.
Podążamy raz asfaltową, raz szutrową drogą, podziwiając coraz to rozleglejsze widoki. Na horyzoncie pojawia się nawet Śnieżnica należąca do Beskidu Wyspowego. W momencie, gdy żółty szlak opuszcza bitą drogę, zatrzymujemy się i siadamy na pobliskiej ławeczce. Czas na posiłek i uzupełnienie wody w organizmie.
Gdy nabieramy sił, ruszamy dalej. Stopniowo wkraczamy w las. Docieramy do szlabanu. Uwaga! W tym miejscu szlak gwałtownie skręca w prawo – łatwo go przeoczyć! Idąc na północny zachód, zdajemy sobie sprawę, że musimy wypatrywać kolejnego, gwałtownego skrętu drogi w lewo. I rzeczywiście. Po kilkunastu kolejnych minutach skręcamy w lewo o ok. 135°. Czeka nas teraz mozolne i dość strome podejście na Kamiennik.
W prześwicie lasu obserwujemy wzniesienia Beskidów. Szczególnie pięknie prezentuje się sylwetka Grodziska. W międzyczasie zatrzymujemy się na kolejny posiłek, równocześnie fotografując motyla, który wylądował na pobliskim kamieniu, aby odpocząć.
Grzbiet robi się płaski. Znaki żółte łączą się z oznakowaniami zielonymi, które prowadzą z Poręby. Kilkaset metrów dalej osiągamy południowy wierzchołek Kamiennika. Jeszcze tylko krótkie, strome zejście na Polanę Suchą i jesteśmy w kolejnym cudownym miejscu.
Polana Sucha (albo Sucha Przełęcz), to wymarzone miejsce na weekendowy piknik na łonie natury. Znajduje się pomiędzy wierzchołkami Łysiny i Kamiennika. Podczas okupacji hitlerowskiej miały tu miejsce zbiórki i przeglądy oddziałów partyzanckich AK, jak również polowe msze święte. Upamiętniają to krzyż i pomnik, znajdujące się na polanie. Zostały one ustawione także dla uczczenia pamięci zamordowanych przez Niemców mieszkańców wsi Lipnik i Wiśniowa (Matuszczyk A., Beskid Wyspowy – przewodnik, OW Rewasz, Pruszków, 2004). Warto odwiedzić to miejsce na wiosnę, gdy kwitną tu krokusy.
Co tu dużo mówić… . Polana jest wspaniała! Rozkładamy naszą odzież wierzchnią na trawce i odpoczywamy, odpoczywamy i… odpoczywamy :). Żyć nie umierać!
Jest już późno, a mamy do przejścia sporo kilometrów. Zastanawiamy się, czy iść na skróty do schroniska na Kudłaczach (zielonym szlakiem), czy też odwiedzić pobliskie symboliczne mogiły partyzantów AK, znajdujące się w lesie. Niebo zaczynają zasnuwać stalowe chmury. Po kilku minutach wahania w końcu decydujemy – idziemy poszukiwać grobów!
Aby dotrzeć do dwóch mogił, które tu utworzono, należy z Polany Suchej kierować się na południe – żółtym szlakiem w kierunku Łysiny. Gdy tylko wchodzimy w las, wybieramy pierwszą dróżkę, odchodzącą nieco pod kątem w prawo i pnącą się do góry (od tej strony brak jest jakichkolwiek oznakowań). Jest to tzw. „Aleja Kameleona”, upamiętniająca partyzanta o pseudonimie „Kameleon”, który, jak pisze Adam Nietresta, został przyłapany przez kolegów na… załatwianiu potrzeb fizjologicznych na ścieżce :D. Jaka spotkała go za to kara, możecie przeczytać tutaj.
Po kilku minutach wspinaczki zauważamy pierwszy z grobów. Niełatwo tutaj trafić, ale warto. Dodatkowego uroku mogiłom dodają krokusy, które ozdabiają to miejsce.
Od tego miejsca podążamy na zachód, czyli w prawo, do kolejnego z grobów, nieco różniącego się od pierwszego napotkanego. Stąd już tylko kilkadziesiąt metrów dzieli nas od czerwonego szlaku, będącego fragmentem Małego Szlaku Beskidzkiego.
Na jednym z drzew zauważamy ledwo dostrzegalne oznakowanie (widoczne po lewej stronie na zdjęciu), które wskazuje drogę do mogił od strony szlaku na Lubomira. Tak naprawdę, tabliczkę tę można zauważyć, idąc od strony Lubomira do Kudłaczy. W przeciwnym kierunku jest to prawie niemożliwe, dlatego na fotografii obok możecie zobaczyć miejsce odejścia ścieżki do mogił z czerwonego szlaku (w stronę Lubomira).
Co prawda ominęliśmy wierzchołek Łysiny, ale nie czujemy się zasmuceni. Przy mogiłach byliśmy pierwszy raz, choć niejednokrotnie pojawialiśmy się w okolicy Kudłaczy i Lubomira. W końcu należało zatem to uczynić. Czeka nas teraz przyjemny spacer w kierunku schroniska.
Po około półgodzinnej wędrówce docieramy na miejsce. Wokół masa ludzi, którzy postanowili spędzić niedzielne popołudnie i wieczór wśród górskich pejzaży. Wchodzimy do środka i zamawiamy tradycyjnie żurek. Jesteśmy zmęczeni, ale zadowoleni.
W schronisku spędzamy prawie godzinę. W końcu nadchodzi pora, aby je opuścić. Tym bardziej, że na niebie pojawia się coraz więcej złowieszczych chmur, które nie wróżą niczego dobrego. Wychodzimy jeszcze na polanę poniżej schroniska i podziwiamy piękną panoramę z Babią Górą na czele. Prócz niej widać także liczne szczyty Beskidu Żywieckiego i Makowskiego. Ruszamy dalej!
Po minięciu kapliczki (zaraz za schroniskiem) rozpoczynamy zejście w kierunku Działka. Wędrując leśnym odcinkiem szlaku, musimy zachować szczególną koncentrację. Kluczy on bowiem wśród leśnych dróg, raz po raz zmieniając kierunek i łatwo jest zapędzić się zbyt daleko, nie zauważając jego skrętu. Jeśli jednak będziecie czujni, nie powinniście się zgubić :).
Z lasu wychodzimy na widokową polanę Kolesne. Gdy odwracamy się, zauważamy polanę na Kudłaczach. Prezentuje się stąd bardzo interesująco. Już tylko kilka minut marszu dzieli nas od skrzyżowania dróg pod wierzchołkiem Działku. Spotykają się w tym miejscu szlaki: żółty z Pcimia oraz zielony z Poręby. My idziemy prosto – w kierunku Chełmu.
Po wyjściu z lasu przechodzimy przez kolejną widokową polanę, na której zauważamy śliczną kapliczkę. Pojawiają się coraz rozleglejsze widoki, w szczególności na Pasmo Lubomira i Łysiny. Jako że na tym odcinku łąki i zagajniki przenikają się nawzajem, ponownie wchodzimy do lasu. W pobliżu pięknej, drewnianej kapliczki przedstawiającej Chrystusa Frasobliwego (na zdjęciu poniżej) opuszczamy szlak czerwony (a zarazem Mały Szlak Beskidzki). Od teraz, aż do końca naszej dzisiejszej wędrówki, będą nam towarzyszyć znaki koloru zielonego.
Po wyjściu z lasu wygodna, szutrowa droga ustępuje miejsca asfaltowej. Taką pozostanie aż do górnej stacji kolejki krzesełkowej na górze Chełm. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość i iść przed siebie, a dokładnie w lewo, bo droga, do której dochodzimy w tym miejscu, dość ostro zakręca.
Plusem tego odcinka szlaku są widoki. Na południu odsłaniają się przed nami szczytu Beskidu Wyspowego z Lubniem Wielkim i Szczeblem na czele, a także… Tatry! Tak! W końcu widać Tatry! Widok, który ukazuje się naszym oczom nie jest co prawda powalający, bo przejrzystość powietrza w dniu dzisiejszym nie rozpieszcza, ale i tak nie mamy na co narzekać. Jest po prostu pięknie! Tylko te coraz bardziej granatowe chmury… . 🙁
Na kolejnym asfaltowym rozdrożu wybieramy drogę wiodącą w prawo. Czeka nas teraz spacer wśród zabudowań osiedla Chełm, a następnie pięknym iglastym lasem. Szosa stopniowo pnie się do góry.
No i stało się… . Zaczyna padać deszcz. Co prawda jeszcze nie leje i na razie są to przelotne opady, ale jednak. Nie „wytrzymało” do końca dzisiejszego dnia. Szkoda.
Po prawej stronie mijamy prywatne obserwatorium astronomiczne, zbudowane tutaj w ostatnich latach. Swoją drogą… interesujące, że w okolicy Myślenic mamy aż dwa obserwatoria: jedno w tym miejscu, a drugie na Lubomirze. Czyżby myślenickie niebo posiadało jakieś specjalne właściwości, dzięki którym obserwacja gwiazd jest stąd wyjątkowa? 🙂
Przed nami ukazuje się wieża widokowa na górze Chełm. Wejście na nią mało nas interesuje. Także z tego powodu, że jest płatne kilka złotych. Idziemy dalej!
Po kilku kolejnych minutach marszu docieramy do górnej stacji kolejki krzesełkowej. W pobliżu znajduje się także restauracja, czyli wszystko, co weekendowemu turyście jest potrzebne do życia.
Deszcz na chwilę ustał. Ufff… . Naszą uwagę przykuwają zwały ziemi widoczne na stokach Uklejnej. To osuwisko z 2001 r., które uświadamia nam, że w walce z naturą nie mamy żadnych szans, a także to, że Karpaty to obszar, na którym występowanie osuwisk jest dość częste. Wynika to z ich budowy geologicznej. Flisz karpacki, czyli naprzemianległe warstwy piaskowców i łupków, sprzyjają „spływaniu” niejednokrotnie całych zboczy, niczym talerzy ustawionych na sobie pod odpowiednim kątem.
Oprócz osuwiska, spod Chełmu podziwiamy panoramę Myślenic. Gdy widoczność dopisuje, możemy stąd zobaczyć także Kraków.
Nie ma na co czekać. Czas schodzić do Myślenic! Początkowo szlak wiedzie wzdłuż kolejki krzesełkowej, potem stopniowo od niej odchodzi. Rozpoczynamy monotonne zejście przez las.
Wędrówkę wśród drzew przerywa zarastająca polana Gruszczyn, na której spotykamy samotne zabudowania. Rozpoczynamy strome i nieprzyjemne zejście do Doliny Raby.
Dźwięki cywilizacji są coraz bardziej wyraźne. Tak samo, jak ostre było zejście, tak i nagle się ono kończy. Docieramy do myślenickiego Zarabia i skręcamy na północny wschód, idąc bulwarami wzdłuż Raby w kierunku centrum. Mijamy punkty gastronomiczne i inne miejsca nieodłącznie kojarzące się z cywilizacją.
Po lewej stronie zauważamy kładkę nad rzeką. Przechodzimy po niej na drugą stronę i po dalszych kilkunastu minutach dochodzimy do mostu nad zakopianką. Machamy busowi do Krakowa odjeżdżającemu nam sprzed nosa 🙁 i wśród coraz bardziej intensywnego deszczu docieramy na przystanek busów do Krakowa. Znajduje się on nieco dalej na północ od dworca PKS przy ulicy Słonecznej. W razie wątpliwości możecie pytać mieszkańców – na pewno pomogą.
W Krakowie wysiadamy na ulicy Starowiślnej. Po zrobieniu zakupów wsiadamy do tramwaju pełnego… kibiców hokeja. W krakowskiej Arenie za nieco ponad godzinę odbędzie się bowiem mecz MŚ w hokeju na lodzie: Polska – Węgry. Myślimy sobie: „dobrze, że nie gramy z Rosjanami, bo mogłoby być gorąco”. 😀
Zadowoleni i zmęczeni docieramy do domu. Jak my uwielbiamy Beskid Makowski!
Czemu ja tak rzadko tam bywam … Niestety nie znam zbyt dobrze tych miejsc. Dzięki za pokazanie tego świata.
Pozdrawiam serdecznie
Zapraszam! Może i ze szczytów nie ma oszałamiających widoków, jak choćby w Bieszczadach, ale pasmo Beskidu Makowskiego ma w sobie coś takiego, co przyciąga.
Pozdrawiam