Praga klasycznie – dzień 2, cz. 2
Znajdujemy się na Placu Hradczańskim. Zanim jednak przekroczymy bramę wejściową zamku, za którą kryją się najcenniejsze dla Czechów dobra kultury i sztuki, postanawiamy zajrzeć na dziedziniec pobliskiego Pałacu Schwarzenbergów.
Elewację pałacu zdobi najpiękniejsze sgraffito w Pradze. Oglądając budynek z perspektywy dziedzińca, nie sposób nie zachwycić się kunsztem autorów tej fantastycznej metody dekoracyjnej (dla przypomnienia: sgraffito to metoda polegająca na pokrywaniu murów warstwami kolorowego tynku, a następnie zdrapywaniu ich warstw wierzchnich). Sam pałac zbudowano w latach 1545 – 67 na planie litery „T” (Strojny A., Praga, przewodnik-celownik, wyd. Bezdroża, Kraków, 2010). Zauroczeni zdobieniami spędzamy w tym miejscu kilka minut, aby powoli zacząć kierować się w stronę zamku.
Na Placu Hradczańskim naszą uwagę przykuwają dwie stylowe latarnie dodające uroku temu miejscu. Szczególnie teraz, wieczorem, oświetlając to miejsce, sprawiają, że jest jeszcze bardziej klimatyczne.
Przed nami Hradczany. O praskim Wzgórzu Zamkowym można by opowiadać baaardzo dużo, dlatego już tradycyjnie nie zamierzam rozpisywać się na temat historii „czeskiego Wawelu”, lecz skupię się na swoich spostrzeżeniach. Gwoli informacji wspomnę tylko, że początki grodu sięgają aż IX w. i od początków swego istnienia po dzień dzisiejszy (z wyjątkiem okresu komunizmu) zamek jest siedzibą władzy politycznej w Czechach (Praga i Czechy – przewodnik, wyd, G+J RBA, Warszawa, 2012).
Podczas mojego ostatniego pobytu w Pradze – niecałe 3 lata temu – miałem okazję zwiedzać prawie cały hradczański kompleks zamkowy. W związku z tym nie zamierzamy krążyć po zakamarkach budynków i podziwiać zabytkowych wnętrz. Wystarczy nam sam spacer po dziedzińcach i placach. Nie oznacza to jednak, że nie zamierzam podzielić się z Wami wrażeniami z ostatniej wizyty w tym miejscu. Absolutnie. Ale… zacznijmy może od początku.
Przekraczamy rokokową bramę z ogromną kutą broną, strzeżoną przez gigantów i wartowników (którzy sami gigantami raczej nie są :)) i wchodzimy na pierwszy zamkowy dziedziniec. O każdej pełnej godzinie następuje tu zmiana warty. Polecam Wam czekać na to niezwykłe wydarzenie i tak zaplanować zwiedzanie kompleksu, aby zobaczyć je na własne oczy. Jeżeli znajdziecie się w pobliżu około południa, wstąpcie tu choćby na chwilę, gdyż właśnie wtedy zmianie warty będzie towarzyszyć uroczysta oprawa (ze sztandarem i fanfarami, odzywającymi się z okien pierwszego piętra). Gdy, będąc na dziecińcu, spojrzymy w prawo, zobaczymy część gmachu mieszczącą reprezentacyjne apartamenty prezydenckie (Strojny A., Praga, przewodnik-celownik, wyd. Bezdroża, Kraków, 2010).
Idąc dalej na wschód, przechodzimy przez przepiękną, barokową Bramę Macieja (z 1614 r.) i lądujemy na drugim dziedzińcu zamkowym. Z otoczenia wyróżnia się tutaj kaplica Świętego Krzyża, dostępna dla zwiedzających, w której można podziwiać zawartość zamkowego skarbca katedralnego (Praga i Czechy – przewodnik, wyd, G+J RBA, Warszawa, 2012). Po lewej stronie (patrząc od wejścia) znajdują się kasy biletowe hradczańskiego zamku. Informacje o godzinach otwarcia kompleksu, a także o cenach biletów, możecie odnaleźć tutaj.
Podczas dzisiejszego zwiedzania Hradczan odwiedzamy jedynie Katedrę św. Wita, która za każdym razem wywiera na nas ogromne wrażenie. Chciałbym Was jednak zabrać w krótką wycieczkę po wzgórzu, krótko opisując każde z odwiedzonych przeze mnie miejsc podczas wizyty w 2012 r.
Kupując bilety, mamy do wyboru kilka opcji. Mówiąc w skrócie, albo zaopatrujemy się w pojedyncze wejściówki do każdego z interesujących nas obiektów, albo nabywamy jeden z biletów łączonych (taką opcję polecam także i Wam, jako że sam z niej skorzystałem i jest dość opłacalna :)). Na mojej trasie zwiedzania znajdują się: Katedra św. Wita, Stary Pałac Królewski, Bazylika św. Jerzego, Złota Uliczka z Wieżą Daliborka, wystawa „Historia zamku praskiego”, a także Wieża Prochowa i Pałac Rosenbergów. Dodatkowo, oprócz wspomnianych wyżej ekspozycji, na terenie kompleksu zamkowego możemy zwiedzać Zamkową Galerię Obrazów (z dziełami znanych malarzy, m.in. Tycjana), a także wspomnianą wcześniej Kaplicę św. Krzyża.
Na początek – gotycka Katedra św. Wita – dzieło sztuki samo w sobie. Aby do niej dotrzeć, musimy po raz wtóry przejść przez bramę na kolejny zamkowy dziedziniec.
Wznoszona przed około 600 lat katedra (z wieżami o wysokości prawie 100 m!) góruje nad hradczańskim wzgórzem i wyznacza jego serce. Dla Czechów jest tym samym, czym dla Polaków Katedra Wawelska. To tutaj pochowano znamienitych czeskich królów. To tutaj spoczywają doczesne szczątki św. Wita i św. Jana Nepomucena (Na trumnę tego drugiego zużyto ok. dwóch ton srebra! Św. Jan Nepomucen klęczy na niej podtrzymywany przez anioły, pod baldachimem). Wreszcie – w Katedrze św. Wita spoczywają szczątki patronów Czech i Pragi – śś. Wojciecha i Wacława (Praga i Czechy – przewodnik, wyd, G+J RBA, Warszawa, 2012).
Rozciągłość czasu, w jakim powstawała świątynia (ukończono ją dopiero w 1929 r.), nie przeszkadza, aby jej wnętrze zachwycało harmonią i wystrojem. Można by o niej napisać książkę i niejedną już napisano. Mnogość kaplic sprawia, że nie ma sensu, abym je opisywał. To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy! Szczególne wrażenie, oprócz wspomnianej wcześniej przeze mnie srebrnej trumny Jana Nepomucena, wywiera sklepienie katedry wraz z witrażami (niektóre zaprojektował sam Alfons Mucha). Przepiękne są także detale wystroju, jak np. mozaiki czy klamki drzwi. Wysokość i długość nawy głównej powoduje, że czuć tu niesamowitą przestrzeń. Po prostu jesteśmy świadomi, że znaleźliśmy się w wyjątkowym miejscu.
Czas opuścić wnętrza. Chętni mogą podziwiać Pragę z katedralnej wieży. Wspinaczka na nią kosztuje wiele wysiłku, ale z pewnością warto!
Z zewnątrz świątynia urzeka swym pięknem równie mocno, jak od środka. Od zachodniej strony zwraca uwagę bogato zdobiony, gotycki portal wejściowy, który jednak nie jest oficjalnym wejściem do katedry. Znajduje się ono bowiem w innym miejscu. To słynna Złota Brama, dziś wykorzystywana tylko podczas uroczystości państwowych, którą zdobi mozaika Sądu Ostatecznego wykonana ponoć z ponad miliona kawałków barwnego szkła! Ileż pracy musiano w to włożyć… . Nie do pomyślenia 🙂 (Praga i Czechy – przewodnik, wyd, G+J RBA, Warszawa, 2012).
Jednym z bardziej charakterystycznych elementów świątyni są łuki przyporowe – typowy element gotyckiej architektury. Przy katedrze św. Wita prezentują się wyjątkowo dostojnie.
Stojąc przed budowlą i patrząc na nią od zachodniej strony, nie można nie zauważyć ogromnej rozety z witrażem „Stworzenie Świata”, zbudowanej z ponad 27 tysięcy kawałków barwnego szkła i zajmującej powierzchnię ponad 100 metrów kwadratowych. Zaiste – jest ogromna i wywiera na mnie bardzo duże wrażenie. To jedna z tych rzeczy, które na zawsze będą mi się kojarzyć z tą katedrą.
Odchodząc kilkadziesiąt metrów od świątyni i usiłując zrobić jej zdjęcie, zdaję sobie w końcu sprawę, że będzie to niemożliwe bez specjalnego obiektywu krótkoogniskowego. Nawet „przyklejając się” do ścian budynków, nie jestem w stanie tego zrobić. To pokazuje, jak ogromna jest to budowla i jak wyróżnia się z otoczenia.
Katedra św. Wita to jedna z najpiękniejszych świątyń, jakie miałem okazję oglądać w życiu i za każdym razem, kiedy tylko będę w Pradze, mam zamiar tu zaglądać. Warto zapłacić za bilet wstępu i rozkoszować się widokiem jej wnętrz. Co prawda wejść do katedry można także nieodpłatnie, ale w takim wypadku nie zobaczymy wszystkiego, co ciekawe i piękne. Wybór pozostawiam zatem Wam – dla mnie jest oczywisty. Chodźmy dalej!
Kolejnym punktem na mapie naszego zwiedzania jest Stary Pałac Królewski. Po imponujących wnętrzach Katedry św. Wita, pałacowe sale nie na wszystkich wywrą wrażenie.
Wchodzimy do sieni, a zaraz potem do największego i najbardziej reprezentatywnego pomieszczenia zamkowego – Sali Władysławowskiej. Uwagę zwraca fenomenalne sklepienie, będące jej znakiem rozpoznawczym. Mijamy kolejne pomieszczenia gmachu, w tym Salę Sejmową – dawne miejsce obradowania stanów czeskich – a także inne, równie piękne komnaty z bogatymi zdobieniami (imponująco prezentują się m.in. herby namalowane na ścianach i sklepieniach). Swoistą ciekawostką Starego Pałacu Królewskiego jest jego klatka schodowa. Zbudowano ją na tyle szeroką i wysoką, aby mogli nią wjeżdżać rycerze zmierzający na turnieje rycerskie na zamku. Tego typu schody możemy podziwiać również w wielu innych miastach na świecie (Praga i Czechy – przewodnik, wyd, G+J RBA, Warszawa, 2012).
Ekspozycje wnętrz Starego Pałacu Królewskiego, a także wystawa „Historia Zamku Praskiego” spodobają się szczególnie miłośnikom historii. Pozostali mogą być lekko znudzeni oglądaniem typowych, muzealnych eksponatów, choć muszę przyznać, że będąc średnim koneserem tego typu muzeów (mogę je zwiedzać, ale po pewnym czasie się nudzę), spacerując po wnętrzach zamkowych, nie miałem dość. Wystawa jest naprawdę wciągająca i polecam Wam jej odwiedziny. Nie wyjdziecie stąd, ziewając :).
Opuszczamy zamkowe wnętrza i wychodzimy na plac św. Jerzego, aby wstąpić do pobliskiej bazyliki, również pod jego wezwaniem. Świątynia została zbudowana w XII w., choć pierwszy obiekt sakralny w tym miejscu istniał już w 920 r., a więc przed rozpoczęciem budowy Katedry św. Wita! Wnętrza bazyliki skrywają surowe, romańskie kształty i wyposażenie. Jest to o tyle ciekawe, iż jej zachodnia fasada została przebudowana w stylu barokowym, tak więc stojąc przed wejściem do świątyni, a następnie wchodząc do środka, po ujrzeniu romańskich detali możemy być bardzo zaskoczeni. Do bazyliki przylega klasztor, także pod wezwaniem św. Jerzego (Praga i Czechy – przewodnik, wyd, G+J RBA, Warszawa, 2012). Chodźmy dalej!
Po wyjściu z kościoła, wstępujemy do Pałacu Rosenbergów, udostępnionego do zwiedzania stosunkowo niedawno, bo w kwietniu 2010 r. (odwiedziłem Pragę zaraz po jego otwarciu). Jest to budynek dawnego Instytutu Panien Szlachcianek, w którym onegdaj zamieszkiwały niezamężne kobiety stanu szlacheckiego. Po krótkiej wizycie w budynku, kierujemy się w stronę słynnej Złotej Uliczki.
To chyba jedna z niewielu ulic na świecie, za wstęp na którą pobierana jest opłata. Złota Uliczka swą nazwę zawdzięcza złotnikom, którzy w XVI w. mieli tu swoje warsztaty. Obecnie kolorowe, małe domki zamieszkiwali dawniej głównie łucznicy i służba zamkowa. Legenda mówi, że swoje pracownie mieli tu także alchemicy (m.in. dlatego w jednym z pomieszczeń odtworzono pracownię alchemiczną). Od zawsze ponura i schowana w cieniu królewskiego zamku uliczka, od połowy XX w. zmieniła swe oblicze. W odnowionych domkach powstały sklepy z pamiątkami, a każda z izb prezentuje inny rodzaj rzemiosła, którym zajmowali się jej mieszkańcy.
Czy Złota Uliczka jest przereklamowana? To trudne pytanie. Na pewno miejsce jest magiczne i klimatyczne. Spacerowanie pomiędzy poszczególnymi domkami dostarcza wielu wrażeń. Jedyne, co może nam przeszkadzać, to… tłumy turystów, którzy się przez nią przewalają. Jeżeli szukacie ciszy i spokoju, to nie trafiliście najlepiej. Trzeba pogodzić się z tym, że miejsce należy do tych z gatunku „must see” i każdy chce je zobaczyć. To warunkuje sytuacje, w których bardzo często przed wejściem do domków tworzą się kolejki… . Mimo wszystko jednak, polecam Wam tu zajrzeć i chociaż próbować odciąć się od natłoku zbędnych bodźców, które zagłuszają właściwy odbiór tego miejsca. Najlepszą opcją na zwiedzanie tego miejsca w samotności bądź w ciszy jest chyba poranne wejście, gdy spora część turystów jeszcze śpi.
Na końcu Złotej Uliczki znajduje się Wieża Daliborka, w której urządzono muzeum narzędzi tortur. Przez dwa wieki mieściło się tutaj więzienie (Strojny A., Praga, przewodnik-celownik, wyd. Bezdroża, Kraków, 2010). Moje zamiłowanie do tego typu obiektów nie zna granic, zatem wychodzę stąd wniebowzięty.
W pobliżu Wieży Daliborka znajduje się podobno jedno z ciekawszych praskich muzeów (niestety nigdy nie miałem okazji go odwiedzić) – Muzeum Zabawek. Placówka gromadzi zbiór amerykańskich i europejskich zabawek, a pod względem ilości eksponatów, zajmuje drugie miejsce na świecie! To chyba wystarczająca rekomendacja do jej odwiedzin (oczywiście jeśli ktoś wciąż ma w sobie coś z dziecka, a któż z nas nie ma, prawda? :)).
Przede mną tabliczka będąca smutną kwintesencją stosunku Czechów do polskich turystów odwiedzających Pragę. O ile brak opisów w języku polskim przy każdym eksponacie i zabytku jeszcze bym zrozumiał, o tyle niepojęty jest dla mnie prawie zupełny brak informacji w języku polskim o położeniu poszczególnych atrakcji na zamkowym wzgórzu. Na farsę zakrawa fakt, że tablice kierunkowe do interesujących nas miejsc zawierają napisy w takich językach jak japoński, chiński, czy koreański, a w naszym ojczystym – polskim – takowej nie uświadczysz, bądź pojawia się bardzo rzadko. Po raz kolejny przekonuję się, że Europa ma nas w d… . Smutna, ale i bolesna prawda. A mogłoby się wydawać, że w stolicy naszych sąsiadów, oddalonej od Polski o kilkadziesiąt km, napisy w języku polskim powinny być oczywistością… . Ehhh… idziemy dalej!
Ostatnim miejscem na Hradczanach, o którym chciałbym Wam wspomnieć, jest Baszta Prochowa. Wraz z Wieżą Daliborka stanowi część średniowiecznych fortyfikacji wzgórza. Dzisiaj możemy w niej podziwiać ekspozycje dotyczące alchemii, a także bardzo interesującą wystawę przedstawiającą historię militarną Czechosłowacji i Czech. Miłośnicy takiej tematyki będą zachwyceni!
Pora opuścić zamkowe wzgórze. Tak naprawdę można tutaj spędzić pół dnia i jeszcze będzie za mało. Jest tutaj tyle zabytków i eksponatów, że każdy znajdzie coś dla siebie. Hradczany można opuścić na kilka sposobów. Polecam zejście Starymi Zamkowymi Schodami. Dojdziemy nimi do ulicy Thunovskiej, aby następnie skierować się dalej na wschód – w stronę Mostu Karola.
Tym razem jednak wybieramy inną opcję. Ulicą Ke Hradu zejdziemy do ulicy Jana Nerudy. Zanim to jednak nastąpi, ze wzgórza zamkowego podziwiamy przepiękną panoramę Pragi. Wieczorem stolica Czech prezentuje się równie imponująco, a może nawet bardziej niż w dzień. W krajobrazie wyróżnia się Petřínska rozhledna, a także nabrzeże Wełtawy. Zaczynamy powolne zejście ze wzgórza… .
Ulica Jana Nerudy jest wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze: to końcowy odcinek traktu królewskiego; po drugie: są przy niej rozmieszczone przepiękne barokowe pałace i domy; i wreszcie po trzecie: wspomniane budynki zdobią przepiękne godła i symbole, od których wzięły nazwę.
W moim subiektywnym odczuciu do najbardziej interesujących spośród nich należą: dom Pod Dwoma Słońcami, dom Pod Trzema Skrzypeczkami, dom Pod Złotym Kluczem, a także kamienica Złota Podkowa. To tylko kilka przykładów pięknych budynków z barokowymi zdobieniami będącymi symbolami tej ulicy (przynajmniej ja tak to odbieram). Jestem pewien, że spacerując „Nerudovą”, będziecie co chwilę zadzierać głowy do góry :).
Schodzimy ulicą Jana Nerudy na wschód w kierunku Rynku Malej Strany. Po drodze mijamy kościół św. Mikołaja. Pod koniec XVIII w. koncertował w nim sam Wolfgang Amadeusz Mozart, a organy, na których grywał, do dzisiaj znajdują się we wnętrzu świątyni. Ciekawostką godną uwagi są freski ilustrujące żywot św. Mikołaja. To jedne z największych dzieł tego typu w Europie (zajmują powierzchnię około 1500 metrów kwadratowych) (Strojny A., Praga, przewodnik-celownik, wyd. Bezdroża, Kraków, 2010).
Postanawiamy odpocząć na kilka chwil. Wstępujemy do przydrożnej knajpy i napełniamy żołądki złocistym trunkiem. Nie jest to co prawda typowy czeski „hostinec”, ale dzięki tej wizycie mamy siły, aby iść dalej.
W pobliżu Rynku Malej Strany, po prawej stronie ulicy zauważamy znajomą nazwę. Okazuje się, że nawet Czesi mają swoją „Żabkę” :). Zakupy zrobimy potem. Trochę zgłodnieliśmy, więc swoje pospieszne kroki kierujemy w stronę ulicy Karmelickiej i znajdującej się przy niej restauracji „Ferdinanda”. Jak na swoje położenie w centrum miasta, oferuje ona stosunkowo niedrogie i smaczne jedzenie. Na pewno nie wyjdziecie stąd głodni!
Wzmocnieni kolejną porcją złocistego trunku udajemy się do jednego z pobliskich sklepów, aby zrobić zakupy na wieczorną kolację. Podczas spaceru ulicą Karmelicką naszym oczom ukazuje się takie oto „cudo”… .
„Fantazja Czechów nie zna granic” – chciałoby się rzec – i jest w tym sporo prawdy. Noc zbliża się wielkimi krokami, zatem powoli, krok po kroku rozpoczynamy powrót na Wyszehrad.
Przechodzimy przez Małostrańską Wieżę Mostową, aby następnie po kilku minutach znaleźć się na Moście Karola.
Pogoda barowa. Przed nami niesamowity widok: prawie pusty Most Karola. Nieczęsto zdarza się, aby w tym miejscu nie było tłumów turystów. Postanawiam wykorzystać zaistniałą sytuację i wyciągam aparat fotograficzny wraz ze statywem. Już po raz kolejny dzisiejszego dnia będę miał okazję go użyć.
Jakże pięknie wygląda to miejsce bez spacerujących tędy tłumów! Gdyby nie elektryczne latarnie, można by się było poczuć prawie jak w średniowieczu, w okresie, gdy most powstawał. Oświetlone mosty i budynki po obu stronach rzeki dodają magii temu miastu i nawet padająca mżawka nie jest w stanie zmącić cudownego nastroju, w jakim się znajdujemy. Chwilo trwaj!
Po kilkuminutowej sesji fotograficznej nadszedł w końcu czas, aby przejść na drugą stronę Wełtawy. Przy ulicy Husovej mamy okazję podziwiać jedno z dzieł kontrowersyjnego i znanego czeskiego rzeźbiarza Davida Černego. To słynny „Wisielec”, czyli postać mężczyzny zwisającego z rury umieszczonej na dachu jednej z kamienic. Po raz kolejny musimy przyznać: „fantazja Czechów nie zna granic” :).
Krążąc uliczkami starej Pragi, na ścianie jednej z kamienic zauważamy postać dobrego Wojaka Szwejka. Niestety okazuje się, że to jedna z podróbek „szwejkowych” restauracji i z oryginalną knajpą związaną ze słynną postacią nie ma nic wspólnego.
Zmęczeni, ale i zadowoleni, po całym dniu przygód wracamy na Wyszehrad. Po drodze zahaczamy jeszcze o Dom Fausta, nazwany ku czci doktora Faustusa – bohatera powieści Tomasza Manna – aby po kilkudziesięciu minutach spaceru dotrzeć na miejsce. Jutro odkryjemy prawobrzeżną część Pragi!
Galeria zdjęć z ostatniego wypadu do Pragi i Cieszyna do obejrzenia tutaj.
Galeria zdjęć z poprzedniego wypadu do Pragi do obejrzenia tutaj.
Witam
Zastanawiam się od paru tygodni gdzie zabrać żonę na kilka dni w wakacje. Poinformuję ją dzisiaj że będzie to Praga. Człowiek widział tyle na świecie a tak pięknego miasta nie zna, a przecież to tak blisko Polski. Dzięki za inspirację
Pozdrawiam serdecznie
Cześć, Tomek
Na pewno nie będzie zawiedziona! :). W Pradze jest dużo wspaniałych miejsc, więc z pewnością nie będziecie się nudzić. Polecam szczególnie Novy Svet – bardzo klimatyczny fragment Hradczan, gdzie można odpocząć od tłumu turystów. Jeśli byłeś w Wilnie, to chyba najbardziej przypomina tamtejsze Zarzecze, choć żadna rzeka przez nie nie przepływa.
Pozdrawiam! 🙂
A czemu Daliborka to nie „baszta”, tak jak B. Prochowa?
Pytam jako tłumacz. Ładne te Twoje teksty, więc się tu inspiruję. 🙂
A co do polskich tłumaczeń na tabliczkach turystycznych, to się lepiej ciesz, że nie ma, bo sądząc po podobnych wyczynach czeskich (tak! to tłumaczą Czesi!) tłumaczy na polski, to byś pewnie nie widział, czy się śmiać czy płakać.
Bardzo dziękuję :). Hmmm… szczerze nie zastanawiałem się nad tym. Nie pamiętam już jaka była koncepcja, ale często staram się używać synonimów, aby unikać powtórzeń.
Co do czeskich tłumaczeń, to biorąc pod uwagę specyficzne różnice w słownictwie między naszymi językami, to jestem w stanie w to uwierzyć :).
Pozdrawiam!