Konkurs palm wielkanocnych w Lipnicy Murowanej
Lipnica Murowana i jej okolice są mi bardzo bliskie. Może właśnie dlatego, wybierając temat swojej pracy licencjackiej, postanowiłem o niej napisać. Dzisiejszy wpis poświęcony będzie wydarzeniu, dzięki któremu Lipnica Murowana znana jest w całej Polsce, a mianowicie – konkursowi palm wielkanocnych. Postaram się Wam także przybliżyć inne zabytki tej pięknej miejscowości, choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie wystarczy miejsca, aby wszystko dokładnie opisać. Zainteresowanym tematyką Lipnicy Murowanej i okolic mogę przesłać fragmenty swojej pracy do wglądu. A tymczasem… zapraszam w podróż!
„Piękna jest ta Lipnica, tu się czuje, że do nas mówią dawne wieki, że przemawia do nas przez te uliczki i kamienie bogata historia… .” Tak o Lipnicy Murowanej, miejscowości przepięknie położonej w kotlinie między wzniesieniami Pogórza Wiśnickiego, wypowiedział się kardynał Stefan Wyszyński. Te słowa chyba najlepiej oddają jej klimat. Historia jest nieodłącznie związana z tą niewielką, bo liczącą niecały 1000 mieszkańców wsią (dawniej miasteczkiem) i nieraz będzie się przewijać w dzisiejszym wątku.
Z Zabierzowa wyruszamy o 8.30, aby na miejscu zameldować się po godzinie jazdy. O tej porze jest już problem z zaparkowaniem auta, bo pogoda jest wyborna. Znajdujemy miejsce przy Dworze Ledóchowskich – budynku z XIX w. – w którym przez kilka lat mieszkały siostry Urszula i Maria Teresa Ledóchowskie. Pierwsza z nich to święta, a druga – błogosławiona Kościoła katolickiego. Dwór jest udostępniony do zwiedzania po uprzedniej rezerwacji terminu. Za wstęp pobierana jest niewielka opłata.
Kierujemy się w stronę lipnickiego rynku, który dzisiaj jest wyjątkowo gwarny i zatłoczony. Wielkanocne palmy stoją już dzielnie wokół pomnika św. Szymona z Lipnicy. To ich wysokość sprawia, że zachwyca się nimi cała Polska. Zapraszam na krótką historię i opis wykonywania lipnickich palm. Zdjęcia zamieszczone poniżej i przedstawiające stawianie palm, zostały przeze mnie wykonane w 2012, kiedy to pogoda zrobiła primaaprilisowy żart i przez Lipnicę Murowaną przechodziły śnieżyce, a mimo to odwiedziło ją sporo ludzi.
Zdaniem etnografów, zwyczaj przystrajania rózeg wierzbowych bądź leszczynowych gałązkami jałowca oraz wstążkami jest zwyczajem starosłowiańskim, związanym z prastarym świętem wiosny, a więc często wypadającym w okresie wielkanocnym. W Polsce gałęzie wierzbowe służyły do magicznych zabiegów, mających gwarantować zdrowie i bogactwo. Palmy lipnickie mogą zawierać leszczynę, wierzbę i cis. Topola nie jest wskazana ze względu na legendę, która mówi o tym, że na topoli powiesił się Judasz. Poza Lipnicą Murowaną tradycja robienia palm jest wciąż żywa m.in. na Kurpiach, Sądecczyźnie, Podhalu, czy w Tokarni. Palma w Kościele jest symbolem męczeństwa, tryumfu i nieśmiertelności duszy ludzkiej, zaś w tradycji ludowej to symbol życia i sił witalnych (Przybyłko, 2008).
Tradycja robienia palm lipnickich sięga XIX wieku. Zwyczaj ten od początku XX w. stopniowo był zapominany, by w 1958 roku powrócić do stałego programu imprez na Ziemi Lipnickiej (Przybyłko, 2008). Inicjatorem powrotu konkursu palm do kalendarza imprez odbywających się w Lipnicy Murowanej był poeta Józef Piotrowski. Ku pamięci zmarłego literata, od 2006 r. konkurs nosi jego imię.
Charakterystyczną cechą lipnickich palm był ich związek z wielkością gospodarstwa, w którym je zrobiono i jego zamożnością. Ambicją było, aby w każdym domu obowiązkowo była palma. Obecnie wielkość palm nie ma już większego przełożenia na bogactwo ich autorów.
Pierwsze konkursy nie były jeszcze organizowane na tak dużą skalę, jak dzisiaj. Datki na nagrody dla zwycięzców były zbierane na rynku podczas imprezy. Stopniowo korygowano regulamin konkursu, a także, ze względu na coraz wyższe palmy, kategorie i przedziały wysokości (Przybyłko, 2008). Obecny rekord należy do Pana Zbigniewa Urbańskiego z Lipnicy Murowanej, który w 2011 roku zbudował palmę o imponującej wysokości 36 m i 4 cm. W tym sezonie (2014 r.) najwyższa palma mierzyła 31,8 m, a więc do pobicia rekordu zabrakło jej ponad 4 m.
Regulamin wykonywania palm jest bardzo restrykcyjny. Muszą powstać z wiklinowych pęci, co 30 cm oplatanych wikliną. Miejsca łączeń są ozdobione kwiatami z bibuły. Najwyższe palmy są wzmacniane świerkowymi drągami. Zabronione jest używanie metalowych stelaży. Palma musi także wytrzymać w pozycji pionowej, a jej grubość zmieścić się w dłoniach dorosłego mężczyzny (Przybyłko, 2008).
Wykonanie wysokiej (20 m i więcej) palmy zajmuje ponad 2 tygodnie. Palmę tworzy cała rodzina, a w transporcie na rynek pomagają również sąsiedzi. Czułe na złamania miejsca należy solidnie zabezpieczyć, gdyż tygodnie pracy mogą iść na marne. Waga największych palm dochodzi do 300 kg i niesie je nawet 10 osób.
Atrakcją samą w sobie jest stawianie palmy. Jest to czynność doskonale zorganizowana. Bierze w niej udział nawet ponad 10 osób. Poszczególne osoby przywiązują palmę liną do drzewa, jedna osoba ciągnie za nią z drzewa, a reszta podpiera cały czas specjalnymi widłami.
Konkurs Palm Wielkanocnych w Lipnicy przyciąga turystów nie tylko z Małopolski, ale także z innych części Polski, a nawet świata. Na rynku w Lipnicy sprzedawane są produkty regionalne, miody, artykuły wielkanocne i rękodzieło artystyczne. A to wszystko do rytmu regionalnych kapel, które umilają czas turystom i mieszkańcom. Obecna jest także telewizja krajowa, a w ostatnich latach częstym gościem był Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Szczególnym powodzeniem cieszy się w tym roku stoisko Województwa Małopolskiego: „Zasmakuj w Małopolsce”, gdzie za darmo można skosztować takich specjałów jak oscypek, jabłka łąckie, karp zatorski, kiełbasa lisiecka, redykołka, obwarzanek czy suska sechlońska.
W tym roku pogoda dopisuje, więc na rynku w Lipnicy Murowanej tłumy turystów. Jakże inaczej wygląda to miejsce w zwykły, powszedni dzień, gdy jest tu tak spokojnie i czuć klimat starego, galicyjskiego miasteczka.
Żołądki nasycone, oczy nacieszone, palmy zobaczone! Czas więc wyruszyć na zwiedzanie lipnickich zabytków, których nie brakuje. Gorąco zachęcam do tego i Was, bo mimo niewielkiej powierzchni – jest tu co oglądać.
Na początek – pomnik lipnickiego dobrodzieja, czyli króla Władysława Łokietka, który założył miasto (Lipnica Murowana miała dawniej prawa miejskie). Z samą postacią władcy wiąże się ciekawa legenda o powstaniu grodu: Pewnego dnia, podczas polowania, Łokietek zabłądził w tutejszym lesie. Jego drużyna ruszyła na poszukiwania i odnalazła króla leżącego pod lipą. Na znak miejsca odpoczynku, król zaciął mieczem lipę, a w miejscu boru założył nowe miasto – Lipnicę (do dzisiaj w herbie miejscowości widnieje lipa przecięta mieczem). Wdzięczni królowi mieszkańcy grodu ufundowali mu pomnik w centrum miejscowości, tuż przy kościele pw. św. Szymona, Możecie go oglądać poniżej.
Wchodzimy do wspomnianego kościoła pw. św. Szymona z Lipnicy, przy którym znajduje się studnia z XVI w. Woda, która w niej jest, ma ponoć właściwości lecznicze. Sam kościół zbudowano w miejscu, gdzie znajdował się dom świętego.
We wnętrzu świątyni warto zwrócić uwagę na relikwie najsłynniejszego spośród obywateli lipnickich – kogo? – oczywiście św. Szymona. Aby je zobaczyć, należy obejść absydę i prezbiterium – szczątki świętego znajdują się za ołtarzem.
Wychodzimy z pierwszego kościoła, by skierować się w stronę drugiego – pw. św. Andrzeja. Jest to najstarsza spośród lipnickich świątyń. Zbudowano ją za czasów króla Kazimierza Wielkiego. To właśnie tutaj odbywają się ważne kościelne uroczystości, a mieszkańcy przychodzą święcić swoje palmy (oczywiście tylko te, które są w stanie zmieścić się w środku :)).
W pobliżu kościoła znajdują się wypalone z gliny rzeźby postaci „trzech świętych lipnickich”: św. Szymona z Lipnicy, bł. Marii Teresy Ledóchowskiej oraz św. Urszuli Ledóchowskiej.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na zagospodarowanie turystyczne. Wszystkie interesujące miejsca w Lipnicy Murowanej są doskonale oznakowane i nie sposób się tutaj zgubić. Przy każdym zabytku odnajdziemy tablice informacyjne, a także kod QR, który możemy zeskanować przy pomocy specjalnej aplikacji w telefonie komórkowym. Przez wieś przebiegają szlaki: św. Szymona, Małopolski Szlak Literacki, Szlak architektury drewnianej, czy Szlak węgierski. Taka mała miejscowość, a tyle ma do zaoferowania :).
Idziemy dalej! Lipnicka Izba Regionalna (widoczna na zdjęciu) gromadzi stare dokumenty i fotografie z dziejów miasteczka oraz urządzenia i przedmioty codziennego użytku. W budynku Izby dawniej mieściła się szkoła, a jej uczniem był znany w regionie poeta – Kazimierz Brodziński. W pobliżu schodów prawdopodobnie istniała kiedyś furta w miejskich murach, która prowadziła do kościoła św. Leonarda (Anioł, 2004).
Przechadzając się klimatycznymi, brukowanymi uliczkami Lipnicy Murowanej, w końcu dochodzimy do najciekawszego i najpiekniejszego zabytku, który się w niej znajduje – Kościółka pw. św. Leonarda, umieszczonego na międzynarodowej liście zabytków UNESCO, o czym przypomina kamienny słupek na moście na rzece Uszwicy.
Kościół św. Leonarda pochodzi z początku XVI w. i należy do najstarszych drewnianych świątyń w Polsce. Został wzniesiony bez użycia ani jednego gwoździa (jest konstrukcji zrębowej), pokryty gontem (drewnianymi klepkami). Świątynia otoczona jest otwartymi sobotami (podcieniami), a na kalenicy dachu znajduje się barokowa wieżyczka – dzwonnica (Anioł, 2004). Równie pięknie prezentuje się z zewnątrz, jak i wewnątrz. Wejdźmy zatem do środka!
Najcenniejszymi zabytkami wnętrza są trzy ołtarze tryptykowe z przełomu XV i XVI w. (obecnie kopie – umieszczone po kradzieży oryginału w 1992 r. Odzyskane unikaty przebywają w Muzeum Diecezjalnym w Tarnowie). Ściany i sufit kościoła zdobią przepiękne polichromie gotyckie oraz barokowe, bogato dekorowane z motywami geometrycznymi i roślinnymi. Przedstawiają sceny związane z wiarą katolicką: życie i mękę Pana Jezusa, Ostatnią Wieczerzę, Ukrzyżowanie, Sąd Ostateczny, czy Dekalog. Czasami w kościele można usłyszeć na żywo pozytyw szkatulny z XVII w. – instrument przypominający miniaturę organów – jeden z niewielu, jakie zachowały się w Polsce. Ołtarz główny kościoła przedstawia jego patrona – św. Leonarda oraz św. Wawrzyńca i Floriana. Pod posadzką znajduje się krypta, w której spoczywają rodzice sióstr Ledóchowskich – Antoni i Józefina (Anioł, 2004).
Warto zwrócić też uwagę na dwa cenne zabytki. Pierwszy z nich to księga mszalna licząca sobie kilkaset lat (widzimy ją na zdjęciu obok). Aby zobaczyć drugi, należy obejść ołtarz od tyłu. Zobaczymy tam drewniany, dębowy słup. Skąd się tutaj wziął? Pierwotnie w tym miejscu istniała pogańska gontyna, po której pamiątką wewnątrz kościoła jest właśnie ów słup Światowida, na którym wspiera się ołtarz główny.
Wychodząc ze świątyni każdy z Was natknie się na piękne drzewo, choć… puste w środku. W 1997 r., podczas powodzi tysiąclecia, kościół został „cudem” uratowany przed całkowitym zniszczeniem. Przyczynił się do tego właśnie ów kilkusetletni dąb – pomnik przyrody. Mimo zmycia fragmentów polichromii i naruszenia fundamentów świątyni, udało się po 3 latach renowacji przywrócić ją do pełni blasku i dziś możemy ją podziwiać w pełnej krasie.
Zachęcam Was także do odwiedzenia pobliskiego cmentarzyka. Znajdują się na nim nagrobki przedstawiające motyw vanitas w postaci trupich czaszek.
Po zwiedzeniu wszystkich lipnickich zabytków czas na dalszą podróż – a jakże – na wschód :). Czeka już na nas kościół w Tropiach, ale o tym już w następnym wpisie…
Korzystając z okazji, chciałbym Was jeszcze zaprosić w jedno miejsce, którego nie odwiedziliśmy tym razem, a które z pewnością warte jest uwagi. To pomnik przyrody – Kamienie Brodzińskiego – położone na zachód od Lipnicy Murowanej. Swą nazwę zawdzięczają poecie epoki romantyzmu, Kazimierzowi Brodzińskiemu, który urodził się w pobliskiej Królówce i zachwalał w swej twórczości urodę okolic (Anioł, 2004).
Kamienie Brodzińskiego, leżące na Małopolskim Szlaku Geoturystycznym, zostały uformowane w procesach erozji fizycznej (głównie na skutek rozsadzania przez zamarzającą wodę) i chemicznej (rozpuszczanie), co skutkowało przybraniem przez nie oryginalnych kształtów, m.in. grzybów, baszt, platform, czy ambon. Największe spośród nich osiągają 11 m wysokości i 20 m długości (Wielki Kamień). Ostateczny kształt przybrały w plejstocenie, podczas ostatnich zlodowaceń, kiedy na tym obszarze występowała tundra.
Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Spójrzcie na zdjęcie obok – to wspomniana przeze mnie wcześniej tablica informacyjna z kodem QR – niby nic dziwnego. Zobaczcie jednak na języki, które są na niej reprezentowane: polski, angielski, niemiecki, francuski i… japoński. Skąd w Lipnicy Murowanej język japoński? To lokalna ciekawostka. Japońscy turyści odwiedzając Małopolskę, zwiedzają miejsca umieszczone na liście UNESCO. Tak właśnie trafili kiedyś do Lipnicy. Tak bardzo im się spodobało, że film o tej pięknej miejscowości nakręciła japońska telewizja, a japońskie grupy oprowadza przewodnik władający tym językiem. Rocznie Lipnicę Murowaną odwiedza kilka tysięcy japońskich turystów!
Myślę, że to najlepsza rekomendacja, aby odwiedzić to miejsce. Ja czuję się tutaj fantastycznie i to nie tylko podczas uroczystości związanych z Niedzielą Palmową, gdy jest gwarno, ale także, a może nawet przede wszystkim wtedy, gdy jest tu cicho, klimatycznie i przytulnie. Odwiedzajcie Lipnicę, bo jest tego warta! W końcu nie pisałbym pracy licencjackiej o byle czym ;).
We wpisie skorzystano z następujących pozycji (z których korzystałem także w mojej pracy licencjackiej :)):
– Przybyłko K., 2008: Historia lipnickich palm sięgających nieba. Wydawnictwo Instytutu Teologicznego Księży Misjonarzy, Lipnica Murowana – Kraków
– Anioł Cz., 2004: Lipnica Murowana, przewodnik. Wydawnictwo Arete II, Lipnica Murowana – Kraków – Targowiska. Wydanie II, poprawione.
[…] Polska to nie Norwegia, Czarnogóra, czy Grecja. Nie mamy gór, które sąsiadują z morzem, dlatego każdego roku w wakacje pojawia się problem, gdzie wyjechać: w góry czy nad morze. Jedyne, co może nam rekompensować te braki, to górskie jeziora, pełniące jednocześnie funkcje zbiorników retencyjnych. Takie ukształtowanie terenu ma jednak swoje plusy. Dzięki temu możemy obserwować łagodne przejścia między nizinami, a wyżynami, między wyżynami, a pogórzami i wreszcie między pogórzami, a górami. I to właśnie w małopolskie pogórza chciałbym Was dziś zaprosić. Będzie to druga część opisu mojej wycieczki, rozpoczętej w Lipnicy Murowanej, o której mogliście przeczytać tutaj. […]
[…] Polska to nie Norwegia, Czarnogóra, czy Grecja. Nie mamy gór, które sąsiadują z morzem, dlatego każdego roku w wakacje pojawia się problem, gdzie wyjechać: w góry czy nad morze. Jedyne, co może nam rekompensować te braki, to górskie jeziora, pełniące jednocześnie funkcje zbiorników retencyjnych. Takie ukształtowanie terenu ma jednak swoje plusy. Dzięki temu możemy obserwować łagodne przejścia między nizinami, a wyżynami, między wyżynami, a pogórzami i wreszcie między pogórzami, a górami. I to właśnie w małopolskie pogórza chciałbym Was dziś zaprosić. Będzie to druga część opisu mojej wycieczki, rozpoczętej w Lipnicy Murowanej, o której mogliście przeczytać tutaj. […]