Rosja 2008 – dzień 20 – Sankt Petersburg, cz. 1
Ze snu budzi mnie… cisza, postój pociągu na stacji w Pietrozawodsku, a właściwie piękna dziewczyna, która kładzie się spać naprzeciwko nas. Od razu mam ochotę, aby rozpocząć nowy dzień :). Na zewnątrz jest już ciemniej. Koniec z podziwianiem białych nocy.
Pociąg mknie dalej przez bezkresne rejony dzikiej Rosji. Na stacji w Świrze zatrzymujemy się na dłużej. Postanawiamy z tego skorzystać i rozprostować kości, bo następną taką okazję będziemy mieć dopiero w Sankt Petersburgu.
Do „Wenecji Północy” dojeżdżamy po godzinie 12, a więc w pociągu spędziliśmy prawie 24 godziny. Czymże to jednak jest, gdybyśmy chcieli porównać naszą trasę z Koleją Transsyberyjską, którą mam nadzieję kiedyś pokonać. Taszczymy nasze toboły do metra i jedziemy na Dworzec Witebski, skąd wieczorem ma odjechać nasz pociąg do Warszawy. Tam zostawiamy rzeczy w skrytkach i wio! Na miasto!
Żeby nasze żołądki nie przeżyły szoku i nie znalazło się w nich od razu zbyt wykwintne jedzenie po tak długiej przerwie, idziemy do McDonalda na hamburgery. Po jedzeniu zupek przez ostatnie 24 godziny, śmieciowe jedzenie smakuje wyjątkowo dobrze.
Po uzupełnieniu kalorii i oddzieleniu się od reszty grupy, idziemy z Mateuszem zwiedzać miasto, a konkretnie miejsca, których nie odwiedziliśmy podczas naszej poprzedniej wizyty w Petersburgu. Na pewno zostało ich jeszcze sporo!
Żeby ułatwić sobie poruszanie się po mieście, Mateusz kupuje plan miasta. Nie chcę kusić losu, więc postanawiam od razu zrobić zakupy. Oprócz pocztówek z Petersburga, w moim plecaku ląduje standardowa pamiątka z Rosji, czyli matrioszka. Miłym zaskoczeniem jest dla nas to, że obsługa (dodajmy – bardzo młoda obsługa :)) mówi po angielsku. Szczególnie Mateusz wydaje się bardzo zadowolony z tego faktu.
Ostatnio zwiedzaliśmy tę część miasta, która leży na „stałym lądzie”. Nie przechodziliśmy przez żaden z petersburskich mostów na Newie. Tym razem postanawiamy to zmienić, więc kierujemy się w stronę jednej z wysp.
Okazuje się, że Mateusz ma lepszy słuch ode mnie. Kiedy spacerujemy Newskim Prospektem – główną ulicą miasta – wydaje mu się, że słyszy polski język. Ja z kolei sądzę, że na pewno coś mu się pomyliło, bo non stop gadamy, ale… wcale nie! Po chwili odwracają się do nas trzy studentki rosjoznawstwa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, które przyjechały tu na wakacje. Cóż za spotkanie! :). Nie ma to jak spotkać Polaków za granicami kraju. Rozmawiamy o Rosji i innych rzeczach, powoli zmierzając w stronę mostu na Newie. Tutaj jednak czas się rozdzielić. Otrzymawszy wskazówki, jak dojść do krążownika Aurory, żegnamy się i życzymy sobie powodzenia.
Kierujemy się w stronę Wyspy Wasiliewskiej i leżącego na niej Placu Giełdowego, przy którym, jak sama nazwa wskazuje, znajduje się budynek dawnej petersburskiej giełdy (obecnie Centralne Muzeum Wojskowo-Morskie). Możemy tu podziwiać Kolumnę Rostralną (na jednym ze zdjęć powyżej), a także sam budynek Muzeum (w stylu późnego klasycyzmu – empire).
Grzechem byłoby nie wspomnieć o widoku, jaki roztacza się z placu. Jest to jedno z najlepszych miejsc z których w Sankt Petersburgu można podziwiać Ermitaż – jedno z największych muzeów w Europie i na świecie. Z Wyspy Wasiliewskiej bardzo ładnie prezentuje się także Sobór Isaakiewski, który możecie oglądać na zdjęciu obok.
Petersburg, Petersburg… nie chce się opuszczać tego miasta. Ma w sobie niesamowity klimat, zupełnie odmienny od polskich miast typu Krakowa, Gdańska czy Zamościa, ale to nie oznacza, że jest od nich piękniejszy czy brzydszy. W moim subiektywnym odczuciu wszystkie te miasta są piękne, każde na swój sposób. W końcu, to przecież ta odmienność sprawia, że pragniemy podróżować po całym świecie.
Opuszczamy Wyspę Wasiliewską i kierujemy się w stronę Twierdzy Pietropawłowskiej, zbudowanej w 1703 roku (czyli w tym samym, w którym założono miasto) przez cara Piotra I Wielkiego. Znajduje się na Wyspie Zajęczej i jest najstarszą budowlą w mieście. Od początku swojego istnienia aż do 1917 roku była więzieniem politycznym. To tutaj byli przetrzymywani m.in. Tadeusz Kościuszko, Jan Kiliński czy Fiodor Dostojewski. Przez większość swojej historii miejsce kojarzyło się zatem niezbyt dobrze. Tutaj pochowano większość carów z dynastii Romanowów.
Zauważamy, że Twierdza jest obiektem często odwiedzanym przez mieszkańców, jak i turystów. Widok opalających się na pobliskiej plaży ludzi na nikim nie robi tu wrażenia. Zmierzamy dalej – do wnętrza twierdzy.
Tam spotykamy wspomnianego wcześniej cara Rosji – Piotra I Wielkiego, którego pomnik jest oblegany przez turystów, chcących usiąść mu na kolanach. Będąc na Wyspie Zajęczej, nie wypada nie zobaczyć Soboru św. Piotra i Pawła, którego iglica wznosi się na wysokość ponad 100 metrów! Naprawdę ciężko jest sfotografować tę świątynię. Przymierzam się do tego bardzo długo, ale cóż… Jak się nie ma odpowiedniego obiektywu, to tak właśnie jest :). Powoli opuszczamy twierdzę. Idziemy dalej zwiedzać miasto!
Galeria zdjęć z Rosji do obejrzenia tutaj