Jeden z dziesięciu, czyli jak podbijałem Lublin

Teleturniej „Jeden z dziesięciu” od dzieciństwa należał do moich ulubionych. Zawsze podziwiałem wiedzę uczestników, ale jakoś nigdy nie miałem odwagi, aby zdecydować się w nim wystąpić. Po prostu – bałem się kompromitacji przez szanowną publicznością i uważałem, że moja wiedza nie jest wystarczająca do tego teleturnieju.

Rok temu zmieniłem zdanie. Co prawda z upływem czasu uważam, że wiem coraz mniej, ale postanowiłem się w końcu sprawdzić. 25 stycznia tego roku wysłałem swoje zgłoszenie do programu. 1 lutego otrzymałem potwierdzenie jego otrzymania. Pozostało mi tylko oczekiwać na informację o eliminacjach, które miały odbyć się na wiosnę w Warszawie.

Eliminacje

20 kwietnia wybrałem się do stolicy, aby skonfrontować swoją wiedzę z oczekiwaniami producentów programu. Nie powiem – stres był, ale głównie dlatego, że nie chciałem wracać z poczuciem, że jechałem tyle km po nic. Kolejka do pokoju, w którym przeprowadzano eliminacje była długa, ale przesuwała się szybko. W końcu nadeszła moja kolej. Uczestnikom zadawano po 20 pytań. Odpowiedź na 15 z nich gwarantowała udział w teleturnieju. Nie były specjalnie trudne. Udało mi się udzielić poprawnej odpowiedzi na 17, co zdecydowanie poprawiło mi humor i mogłem spokojnie oczekiwać zaproszenia na nagranie odcinka.

Pod koniec sierpnia w swojej skrzynce pocztowej znalazłem oczekiwany list. Nagranie miało się odbyć 20 września w lubelskim oddziale TVP przy ulicy Raabego. Choć czasu do występu pozostało dużo, zacząłem się powoli denerwować. Do teleturnieju specjalnie się nie przygotowywałem. Według mnie, najlepszym sposobem na to, aby występ był udany, jest regularne oglądanie programu. Wiele pytań się powtarza i szansa, że coś zostanie dzięki temu w pamięci, jest większa.

W drodze do studia

Nadszedł długo oczekiwany dzień… 20 września. Poranna pobudka po godzinie 3 w nocy nie należy do przyjemności, ale co zrobić… Po śniadaniu wychodzę na pociąg do Krakowa i kieruję się w stronę dworca autobusowego. Stamtąd jadę busem do Lublina.

Podróż zajmuje ponad 5 godzin i jest dość męcząca. Za Radomiem zaczynam powoli odczuwać stres. Im bliżej Lublina, tym jest on większy. Na dworzec autobusowy dojeżdżam po godzinie 11. Spotkanie z pozostałymi uczestnikami o 12.30 jest planowane na dworcu PKP. Muszę więc się tam przedostać. Pozostało mi sporo czasu, więc stwierdzam, że przejdę się na piechotę i w ten sposób odstresuję. Przed godziną 12 jestem na umówionym miejscu – przy kasie biletowej nr 1.

Przed nagraniem

Gdy uzbiera się grupa 10 osób, telewizyjny bus zawozi nas pod siedzibę TVP Lublin przy ul. Raabego. Wydawało mi się, że od razu pójdę na nagranie, ale (jak się okazało – na szczęście) się pomyliłem. Nie zostaję wyczytany wśród „dziesiątki” pierwszych uczestników, więc pozostaje mi oczekiwanie wraz z pozostałymi graczami w telewizyjnym bufecie. Poznaję tam pierwszych dwóch konkurentów. Czas, który pozostał nam do występu, wypełniamy oglądaniem obrazu ze studia, w którym Pan Tadeusz Sznuk przepytuje już pierwszych odważnych :). Obraz w telewizorze jest bez dźwięku, więc pozostaje nam tylko odczytywanie emocji zawodników z mimiki twarzy.

Nareszcie! Zostajemy zaproszeni do wypełnienia dokumentów i losowania numerów startowych. Losuję jako przedostatni, więc nie mam za dużego wyboru. Wyciągam nr 1, z czego jestem nawet zadowolony. Przynajmniej, w razie dobrej odpowiedzi na pierwsze pytanie, będę pierwszym spokojnym, bez nerwów oczekującym na drugi etap. Okazuje się, że jeden z konkurentów mieszka w Modlniczce, 4 km ode mnie. Co za zbieg okoliczności… Po wypełnieniu dokumentów otrzymujemy zwrot kosztów przejazdu na nagranie w obie strony, chyba że przyjechaliśmy autem (TVP nie zwraca kosztów przejazdu na eliminacje). Atmosfera jest bardzo przyjazna. Rozmawiamy ze sobą, więc choć na chwilę możemy się odstresować.

Następnym etapem, jaki nas czeka, jest oglądanie filmu instruktażowego, w którym Pan Tadeusz Sznuk wyjaśnia zasady programu. Zajmuje to około 10 minut. Potem po kolei idziemy na „pudrowanie”. Taka chwila relaksu bardzo się przydaje, bo niedługo po makijażu zostajemy zaproszeni do studia.

Widok studia „po tej drugiej stronie” robi naprawdę duże wrażenie. Na początek nagrywane są „wizytówki” każdego zawodnika: jedna dłuższa, druga krótsza. W zależności od tego, jak długo będzie trwał odcinek, odpowiednia wersja zostanie wyemitowana przed programem. Trochę czasu to zajmuje, więc stres zaczyna o sobie przypominać.

W studiu pojawia się Pan Tadeusz Sznuk. Czas na pamiątkowe zdjęcie. Pan Tadeusz jest niesamowicie sympatycznym człowiekiem, który potrafi stworzyć taką atmosferę, że choć trochę przestaje się myśleć o stresie. Nie wyobrażam sobie innego prowadzącego ten teleturniej. Niektórzy ludzie są niezastąpieni. Jeszcze przed wejściem do studia zagadał nas na korytarzu radząc, abyśmy „usiedli, bo w studiu się jeszcze nastoimy” :).  Po wykonaniu zdjęcia Pan Tadeusz znowu żartuje, że oglądając tę fotografię w domu będziemy mogli powiedzieć, że „ten mnie wyznaczył” albo że „wtedy jeszcze się uśmiechałem” :). I jest to prawda.

Czas rozpocząć nagranie. Stres jest coraz większy, bo nawet najlepsze żarty nie są w stanie zmienić faktu, że za chwilę czeka mnie wielka próba. Taśma poszła. Do boju!

I i II etap

Pierwsze pytanie jest chyba najgorsze. Na szczęście znam odpowiedź, więc pierwsze koty za płoty. Połowa stresu ze mnie schodzi. Drugie pytanie także nie sprawia mi żadnych trudności. Trzy zachowane szanse po pierwszym etapie to dobra sytuacja wyjściowa przed drugą turą. Między etapami nie ma prawie żadnej przerwy. Jedynie Pan Tadeusz dostaje nowy, większy zestaw pytań.

Jako że wylosowałem nr 1, to pierwsze pytanie drugiego etapu dostaję ja. Poprawna odpowiedź pozwala mi wyznaczyć kolejnego pytanego. Z nieukrywaną satysfakcją wybieram zawodnika nr 8, który już od początku „nie podobał mi się”. Jako że on sam odpowiedział poprawnie i moje przypuszczenia odnośnie jego cwaniactwa okazały się słuszne, „oddał mi z powrotem” (jak to się wyraził piękną polszczyzną) pytanie, na które także znałem odpowiedź.

W tym momencie poczułem się naprawdę mocny. Wyznaczając kolejnych dwóch zawodników, ktorzy nie znali odpowiedzi na pytania, pierwszy raz pomyślałem o tym, że naprawdę mogę coś tutaj ugrać. I się nie myliłem. Rozgrywka nabierała tempa, a gracze wykruszali się po kolei. W sumie, w drugim etapie odpowiadałem 4 razy. Na wszystkie pytania znałem odpowiedzi. Muszę przyznać, że miałem dużo szczęścia, ale ono w końcu też jest potrzebne w tym programie. Z nieukrywaną satysfakcją obserwowałem jak odpada cwaniak – oddawacz z nr 8.

Do finału dostało się „trzech panów Pawłów’, jak to pięknie określił Pan Tadeusz: z nr 1, nr 7 i nr 10. W przerwie między 2, a 3 etapem porozmawialiśmy chwilę między sobą w przyjaznej atmosferze. Właśnie dotarło do mnie, że za jakieś pół godziny dostanę kuferek ze słodyczami od Pani Sylwii <3. Marzenia się naprawdę spełniają!

Przed finałem zajmujemy nowe stanowiska. Jako że miałem „jedynkę”, to mi akurat numer się nie zmienił. Czy czuję stres? Na pewno, ale jest to inny rodzaj stresu niż ten, który odczuwałem na początku nagrania. To już nie jest obawa o to, aby się nie skompromitować, ale pozytywny stres, rodzaj kopa, którego dostaje się przed ostateczną walkę, ostatnim starciem. Nabuzowany pozytywnymi emocjami przystępuję do finału!

ja podczas uczestnictwa w teleturnieju jeden z dziesięciu w TVP
Ja w finale

III etap

Początek finału nie jest dla mnie zbyt pozytywny. Przyciskam guzik zbyt późno i nie mam okazji odpowiadać na żadne pytanie. Na szczęście stopniowo się rozkręcam. Do tego stopnia, że po drugiej poprawnej odpowiedzi biorę pytanie „na siebie”. Poprawna odpowiedź tak mnie rozzuchwala, że postanawiam spróbować jeszcze raz. Niestety… pytanie o to, co znajduje się w czwartym wagonie „Lokomotywy” Juliana Tuwima kompletnie mnie zaskakuje, a nawet rozbawia. Nie zmienia to jednak faktu, że jedna szansa została stracona. Takie pytanie nie wybija mnie jednak z rytmu, gdyż zaraz potem odpowiadam poprawnie.

Najpierw odpada pan Paweł nr 2. Czuję, że jest już bardzo blisko, ale zarazem muszę pamiętać, aby utrzymać koncentrację do końca. I stało się! W końcu odpada pan Paweł nr 3. Wygrałem! Radość zostawiam jednak na później, bo jeszcze walczę o wielki finał, gdzie spotyka się dziesiątka najlepszych finalistów dwudziestu odcinków teleturnieju. Udaje mi się zdobyć 123 punkty. Zobaczymy, czy to wystarczy do Wielkiego Finału 77 serii :).

Teraz najprzyjemniejszy moment… wręczanie kuferków przez Panią Sylwię, Miss Polonia Województwa Lubelskiego 2011 :D. Co tu komentować… piękna kobieta. Szczerze mówiąc… na żywo wygląda jeszcze lepiej niż na ekranie telewizora. Kuferki, które rozdaje, są puste (żeby Pani Sylwia się nie przemęczała). Prawdziwe dostajemy w kanciapie po zakończeniu nagrania. Jeszcze tylko parę pytań do nas – finalistów i przygoda zakończona! I to z jakim efektem!

Dopiero teraz dociera do mnie, co się przed chwilą stało. Cieszę się z nagród, chociaż muszę przyznać, że nie były one moją motywacją do wzięcia udziału w teleturnieju. Powiedzmy sobie szczerze… w porównaniu do innych gier telewizyjnych, te z „1 z 10” są niewysokie. Najważniejsze dla mnie jest to, że się sprawdziłem.

Powrót do domu

Żegnamy się z ekipą telewizyjną i z przesympatycznym Panem Tadeuszem Sznukiem i pracownik TVP odwozi nas na dworzec autobusowy. Tym razem nie zwiedzam Lublina. Jestem zbyt podniecony, a poza tym, chodząc z kuferkiem przez miasto dziwnie bym się czuł :). To piękne miasto na wschodzie Polski (a przecież „Wschód jest piękny :)), w którym jest sporo do zwiedzania, opiszę innym razem.

Po godzinie 16 wyjeżdżam do Krakowa. Uśmiech nie znika z moich ust przez całą podróż. Do domu docieram po godzinie 22. Nie udaje mi się ukryć kuferka, więc rodzina wie, że doszedłem do finału. Ostatecznego wyniku nie ujawniam jednak do czasu emisji odcinka – 8 października. Nie pozostało dużo dni, więc udaje mi się utrzymać język za zębami.

Skończył się cudowny dzień. Należy mi się odpoczynek po 20 godzinach spędzonych na nogach, więc kładę się spać, choć po takim dniu pełnym emocji zasnąć jest ciężko.

Cały 6 odcinek 77 serii do oglądnięcia tutaj.

P.S. Ku mojej uciesze udało mi się dostać do Wielkiego Finału, w którym zająłem 6 miejsce. Czy mogło być lepiej? Z pewnością, ale jak na debiut jestem z siebie zadowolony. 🙂


19 komentarzy do Jeden z dziesięciu, czyli jak podbijałem Lublin

  1. Super przygoda i zwycięstwo. Gratulacje! Obejrzałem odcinek, dzięki za wrzucenie. Sam jestem po eliminacjach i czekam na zaproszenie.

    • Bardzo dziękuję 🙂
      W takim razie powodzenia na nagraniu! Trzymam kciuki! Spotkanie z Panem Tadeuszem Sznukiem zapamiętuje się na długo.

  2. Bardzo fajnie się czytało tę relację 🙂
    Trafiłem tu szukając w necie formularza do zgłoszenia do programu 😀

    • Sam przed eliminacjami poszukiwałem informacji o tym, jak wyglądają nagrania i mało co znalazłem, więc postanowiłem podzielić się tym z innymi, bo wiem jaki to stres :). A tak to przynajmniej wiadomo czego się spodziewać.
      Ten teleturniej wciąga i pewnie za jakieś 2 lata, kiedy minie karencja, wybiorę się tam jeszcze raz :).
      Powodzenia na eliminacjach i potem w samym programie!
      Pozdrawiam!

  3. Gratulacje!Również brałam udział 1 października ale nie miałam tyle szczęścia,do wielkiego finału nie wszedł nikt z naszej trójki,mam pytanie skoro odpowiedział Pan na obydwa pytania poprawnie w pierwszym etapie to jakim cudem do drugiego etapu wszedł Pan z dwiema szansami?Powinny być 3 pozdrawiam

  4. Witam. Przypadkowo trafiłem na tego bloga gdyż wyszukiwałem jakichś informacji o eliminacjach Jednego z dziesięciu. W tekście jednak o eliminacjach za dużo pan nie napisał. Czy mógłby pan napisać jeżeli pan pamięta jakieś przykładowe pytania z eliminacji lub ewentualnie dziedziny wiedzy z których pojawiały się pytania ? I jeszcze jedno małe pytanko: czy na eliminacjach też czas na odpowiedź wynosi 3 sekundy ? Pozdrawiam

    • Pytań z eliminacji niestety nie pamiętam, wszak było to prawie 3 lata temu. Jeśli chodzi o poziom trudności, to nie odbiegały one od tych, które zadawane są uczestnikom w pierwszym etapie teleturnieju. Czas na odpowiedź nie jest określony. Wiadomo, że jeśli ktoś będzie się zastanawiał 10 sekund, to raczej nie przejdzie, ale nie ma limitu 3 sekund, więc nie ma się co za bardzo stresować. Pan/pani czyta pytania z kartki i po kolei zaznacza „plus” albo „minus” (w zależności od tego, czy odpowiedź jest poprawna, czy nie). O tym czy dostaliśmy się do programu dowiadujemy się bezpośrednio po udzieleniu odpowiedzi.

  5. Witam. Trafiłam na Pana stronę szukając informacji odnośnie nagrania. Niedługo mam nagranie. Czy byłby Pan w stanie pomóc i powiedzieć jak wygląda cała organizacja? Zaproszenie dostałam na przedpołudnie w związku z tym muszę jechać w nocy i czekać na miejscu koło 4 godzin ewentualnie przyjechać dzień wcześniej i zostać na noc. Jeżeli przyjadę dzień wcześniej i z przesiadkami to organizatorzy zwrócą koszty przejazdu? Jak wygląda sytuacja w studio? Czy są jakieś pomieszczenia w których można usiąść, przebrać się itp? Chyba stres zaczyna mnie zjadać. Pozdrawiam i gratuluję wygranej 🙂

    • Dziękuję bardzo 🙂
      Myślę, że ze zwrotem w przypadku przyjazdu poprzedniego dnia nie będzie problemu. Jedynie za nocleg trzeba będzie zapłacić. Z tego co mi wiadomo to organizatorzy nie zwracają pieniędzy za benzynę, jeśli ktoś chciałby przyjechać autem. W przypadku gdy ktoś dojeżdża pociągiem to oddają pieniądze za podróż drugą klasą. Po okazaniu biletu zwracana jest jego dwukrotność, tak żeby na powrót też wystarczyło ;). Przesiadki nie mają znaczenia – można pokazać nawet bilet komunikacji miejskiej, jeśli na dworzec w swoim mieście mamy daleko i musimy dojechać.
      Jeśli chodzi o pomieszczenia, gdzie można się przebrać, to oczywiście – nie ma z tym problemu. Usiąść można albo w holu, albo przy barowych stolikach. W tym drugim przypadku można przy okazji podglądać uczestników, którzy przed nami weszli na nagranie, choć bez dźwięku.
      Najgorsze jest chyba oczekiwanie na zaproszenie do studia. Potem stres stopniowo mija i nasila się przed pierwszym pytaniem w pierwszym etapie. Jeśli się na nie odpowie, to potem jest coraz łatwiej. Pan Tadeusz Sznuk potrafi tak rozluźnić atmosferę, że prawie zapomina się o kamerach. Przynajmniej u mnie tak to wyglądało.
      Życzę powodzenia na nagraniach i również pozdrawiam! 🙂

  6. A czy gdzieś na miejscu jest miejsce dla bliskich? Jedziemy jutro na nagranie we trójkę i zastanawiam się, czy jest sens, żebyśmy do budynku TVP wchodzili wszyscy troje, czy tylko nasz uczestnik 🙂

    • W budynku TVP jest bar, więc w oczekiwaniu na zaproszenie do studia można tam razem spędzić czas i co nieco przekąsić – nie ma z tym problemu :). Nie wiem tylko jak z dojazdem dla osób towarzyszących, bo wiem, że transport z dworca jest niby dla uczestników. Jak było z osobami towarzyszącymi – nie pamiętam, gdyż byłem sam. Powodzenia!

    • skoro nie jesteś w stanie podjąć sama decyzji to udziale nie tłumacz swej porażki brakiem miejsc hotelowych

  7. Paweł, świetna relacja, naprawdę. W bardzo realistyczny sposób oddajesz na piśmie wszystko, co tam się dzieje. Czytałem już raz ten reportaż, dawno temu, ale z chęcią do niego wróciłem. Poza tym widzę, że masz niespotykane szczęście do spotykania na nagraniach swoich sąsiadów 😉 Dzięki za miłe współzawodnictwo 🙂 Pozdrawiam.

    • Również dziękuję za współzawodnictwo 🙂 Mam nadzieję, że sobotni finał się udał! Nie pytam o końcowy wynik, bo podpisaliśmy cyrograf, a dwa tygodnie do emisji odcinka wytrzymam :D. Cóż… z mojej strony… nie zawsze się wygrywa. Widocznie to nie był mój dzień, ale mimo tego nie żałuję, bo przyjemnie spędziłem czas. Jeszcze tylko 4 lata i kolejna próba, bo dla tej wyjątkowej atmosfery warto tam przyjechać :).
      Pozdrawiam!

    • Hehe, skończyła się, owszem. Nie potrafiłem odmówić sobie przyjemności wzięcia udziału po raz drugi. Wystartowałem już w maju zeszłego roku. Niestety tym razem się nie udało, ale tak to bywa. Raz na wozie, raz pod wozem. Nie pozostaje nic innego jak… czekać kolejne 4 lata :-).

      Pozdrawiam!

Skomentuj

© 2024: Paweł Łacheta | Travel Theme by: D5 Creation | Powered by: WordPress