Rosja 2008 – dzień 8 – Apatyty

Ośmy dzień naszego wyjazdu tradycyjnie rozpoczynamy pobudką przed godziną… ósmą. Po kolejnym, skromnym śniadaniu z miłym akcentem w postaci słodkiego batonika „parowóz”, wyjeżdżamy ostatni raz kartować fragment wzgórza Woczelambina.

Mimo tego, że to jednak praca, szkoda, że już kończymy. Przyzwyczailiśmy się do tego miejsca przez tych kilka dni. Świadomość następnych, niesamowitych miejsc do odkrycia w Rosji jest dla nas pocieszająca. Nie jesteśmy jednak świadomi jednej rzeczy… na wzgórzu Woczelambina było „trochę” komarów… Największe chmary tych paskudnych stworzeń mają dopiero nadejść.

Kartowanie kończymy około godziny 15, więc nieco wcześniej niż zazwyczaj. Nie ma sensu tkwić w tym miejscu dłużej, skoro zadanie zostało wykonane. Dzisiaj nie zatrzymujemy się nigdzie po drodze i mkniemy naszym niezniszczalnym autobusem do akademika.

Po krótkim odpoczynku idziemy na kolację, która dzisiaj jest odpowiednio wcześniej. Niestety nie oznacza to, że jest odpowiednio lepsza :D. Nastrój żołądka, który musi odpocząć po posiłku, udziela się całemu organizmowi, więc ponownie się relaksujemy. A jest przed czym, bo w planie na wieczór mamy mecz piłki nożnej z Rosjanami z akademika.

Boisko do gry przypomina kartoflisko, ale nie możemy tym tłumaczyć naszej postawy w meczu :). Do przerwy przegrywamy 0:1, by całe spotkanie zakończyć rezultatem 0:5. Niestety nie udało nam się zdobyć nawet honorowej bramki. Mateusz jakoś się wywinął z udziału w meczu, więc nie ma poczucia kompromitacji, jakiej doświadczyliśmy. Cóż… po prostu nie chcieliśmy być lepsi od polskiej reprezentacji narodowej :D.

Po meczu czeka nas przedostatni akcent, związany z kartowaniem wzgórza Woczelambina, a mianowicie dopasowywanie naszych „kwadracików”, które codziennie tworzyliśmy. Chwilami przypomina to układanie puzzli, a chwilami kreatywne uzupełnianie niezgodności między poszczególnymi fragmentami :D. Różnice nie są jednak na tyle duże, aby można było mówić o ściemie.

Jeszcze tylko prysznic i można zasnąć. Dziś będzie łatwiej, bo po wysiłku fizycznym, jakim z pewnością był mecz, dużo łatwiej wpaść w objęcia Morfeusza. Dzień nie był specjalnie porywający, ale trzeba najpierw skończyć pracę, a potem można zwiedzać.

Galeria zdjęć z Rosji do obejrzenia tutaj

« (Poprzedni post)


Skomentuj

© 2025: Paweł Łacheta | Travel Theme by: D5 Creation | Powered by: WordPress